Przejdź do głównej zawartości

Walter Moers „13½ życia kapitana Niebieskiego Misia”.

Witajcie. :)
W to słoneczne przedpołudnie zapraszam Was na recenzję książki, która niestety jest trudno dostępna, a równocześnie tak świetna, że warto jej poszukać, żeby poznać stworzony w niej świat. :)


Tytuł: 13½ życia kapitana Niebieskiego Misia: Wspomnienia niedźwiedzia morskiego z połowy przeżytych lat, opatrzone wieloma ilustracjami, z wykorzystaniem leksykonu wymagających objaśnienia cudów, form istnienia oraz zjawisk w Zamonii i okolicach autorstwa profesora doktora Abdula Nachtigallera.
Tytuł oryginału: Die 13½ Leben des Käpt'n Blaubär: Die halben Lebenserinnerungen eines Seebären, mit zahlreichen Illustrationen und unter Benutzung des Lexikons der erklärungsbedürftigen Wunder, Daseinsformen und Phänomene Zamoniens und Umgebung von Professor Doktor Abdul Nachtigaller.
Autor: Walter Moers.
Tłumaczenie: Ryszard Wojnakowski.
Seria/cykl: Camonia.
Data wydania: 11 czerwca 2007.
Wydawnictwo: słowo/obraz terytoria.
Liczba stron: 696.


 Walter Moers jest niemieckim autorem komiksów, malarzem, autorem scenariuszy, artystą fantastycznym, autorem książek dla dzieci i powieści dla młodzieży i dorosłych, które sam ilustruje. Jest bardzo popularną postacią w Niemczech. Od czasu ukończenia szkoły utrzymywał się z pracy dorywczej, następnie zdobył wykształcenie kupieckie, a rysunku nauczył się sam. Od 1984 roku rysuje komiksy, znane z ironii i niepoprawności politycznej. Oprócz komiksów miłość czytelników i uznanie krytyki przyniosły mu powieści opowiadające o wyimaginowanym świecie Camonii, którego Moers jest odkrywcą i znawcą. W Polsce wydano prawie cały cykl camoński: „13 1/2 życia kapitana Niebieskiego Misia”, „Jasioł i Mgłosia”, „Rumo i cuda w ciemnościach”, „Miasto Śniących Książek”, „Kot Alchemika” i „Labirynt Śniących Książek”. Cały cykl w zamierzeniu i ambicjach przypomina sagę Tolkiena, a książki o Camonii mają zagorzałych fanów nie tylko w Niemczech, ale w całej Europie.

Tytułowy kapitan Niebieski Miś to przedstawiciel zaginionej rasy Kolorowych Niedźwiedzi z Wielkiego Lasu w Camonii. Niedźwiedzie te mają 27 żyć, ale my poznajemy tylko połowę z tych, które były udziałem Niebieskiego Misia. Poznajemy go jako maleńkiego oseska, który dryfuje w łupinie orzecha po oceanie i niewiele brakuje, żeby wylądował na samym dnie Mielsztormu, który jest olbrzymim wirem, ale w ostatniej chwili ratują go Mikropiraci, którzy go wychowują do momentu aż podrośnie na tyle, że nie mieści się na ich małych okręcikach. Uczą go jednak żeglarskiego fachu, a potem wysadzają na najbliższej wyspie, która okazuje się być siedzibą klabaterników (wyjątkowo podłej formy życia), gdzie aby przetrwać musi zabawiać swoich gospodarzy spazmatycznym płaczem. W końcu kiedy staje się prawie taki sam jak klabaterniki postanawia od nich uciec i dryfując na tratwie spotyka Plotkarskie Fale, które uczą go mówić. Później ląduje na wyspie pełnej najwspanialszych smakołyków, która jednak skrywa pewną bardzo nieprzyjemną tajemnicę (nie powiem jaką). Zostaje uratowany w ostatniej chwili przez sympatycznego jaszczura ratowniczego o uroczym imieniu Deus X Machina (w skrócie Mack) i zostaje jego asystentem – Mack nie ma już takiego wzroku jak niegdyś, a zawodowo zajmuje się ratowaniem życia różnych istot w absolutnie ostatnim momencie. W pewnym momencie jednak Niebieski Miś musi zadbać o swoją oficjalną edukację, więc trafia w Mroczne Góry do Nocnej Szkoły profesora Abdula Nachtigallera (geniusza nad geniuszami, ejdety o 7 mózgach), gdzie nabywa niewyobrażalną ilość wiedzy i gdzie okazuje się, że inteligencja to choroba zakaźna. Po jakimś czasie również i to miejsce musi jednak opuścić i przy drobnej pomocy trolla sztolniowego (nie ufajcie im – khehe) oraz czerwia mrocznogórskiego ląduje w Wielkim Lesie, gdzie musi stoczyć walkę na śmierć i życie. Wpada również w dziurę międzywymiarową, na Słodką Pustynię, do środka Wiecznego Tornada, przeprawia się przez żywą głowę bolloga (największego cyklopa na świecie), ląduje w Atlantydzie (gdzie zostaje blagiatorem – najfajniejszy zawód na świecie) i na gigantyczny statek Moloch. Zakręciło się wam już w głowie od ilości przygód Niebieskiego Misia? I tak w zasadzie nie wymieniłam ich wszystkich. ;)

W tej książce dzieje się tak dużo, że nie da się nudzić. A równocześnie jest tak niesamowicie przemyślana, że nietrudno o zachwyt. Tym bardziej, że wyobraźnia autora, jeśli chodzi o powoływanie do życia nowych fantastycznych istot wydaje się wprost nieograniczona (te które wymieniłam, to w zasadzie ułamek wszystkich występujących w Camonii). Postaci mają naprawdę ciekawe charaktery i specyficzny dla siebie sposób wypowiedzi. Każda z ras ma swoją kulturę, którą autor odmalowuje w taki sposób, że nie nudzi nadmiarem informacji. Dodatkowo często puszcza oko do czytelnika nawiązując do historii Europy czy też do znanych postaci.

„13 1/2 życia kapitana Niebieskiego Misia” to pierwszy tom cyklu o Camonii i doprawdy powiadam wam, że to wspaniałe wprowadzenie do tego niesamowitego kontynentu pełnego unikalnych istot, których nie spotkacie nigdzie indziej. Niestety też, pomimo tego, że nie jest to stara książka, gdyż wydano ją w 2007 roku w Polsce, jest to w tym momencie biały kruk (używane egzemplarze w antykwariatach osiągają ceny rzędu 500 złotych, bo nakład dawno temu się wyczerpał, a są jakieś problemy z prawami do niej i na tę chwilę nie można jej wznowić). Warto jednak popatrzeć po bibliotekach (ja w ten sposób miałam okazję w końcu ją przeczytać), ewentualnie jeśli czytacie po angielsku lub niemiecku to da się spokojnie i w normalnych cenach kupić nową książkę,w którymś z tych języków. Warto. Zwłaszcza jeśli chcecie się dowiedzieć co się stało z Atlantydą, czym jest tyranowal reks, jak wygląda życie w tornadzie oraz co się dzieje z przetrawionym i wypierdzianym czasem.

Dla niektórych „13 1/2 życia kapitana Niebieskiego Misia” może być nużące ze względu na częściową formę leksykonu, ale moim zdaniem inteligencja, wyobraźnia i poczucie humoru autora, a także te fragmenty, w których mamy naprawdę wartką akcję, świetnie się uzupełniają i równoważą. Jedyne co mnie odrobinę raziło to pewne szczegóły tłumaczenia – tę część tłumaczyła inna osoba niż późniejsze książki Moersa. Nie uważam, żeby to tłumaczenie było gorsze, ale przyzwyczaiłam się już, że profesor Abdul ma na nazwisko Słowiczy, a nie Nachtigaller, natomiast Rumo (bo i on się tutaj pojawia) jest wolpertingiem, a nie wolpertyńczykiem. No i gdzie się podziały liczyburaki? Co nie zmienia faktu, że są to drobniutkie szczegóły, które nie wpływają na jakość lektury. Nie będę ukrywać, że nie potrafię być obiektywna wobec twórczości Moersa, ponieważ pokochałam jego styl, niczym nieskrępowaną wyobraźnię i sprawną zabawę konwencjami po prostu na zabój. Z tego miejsca pragnę również pozdrowić moją przyjaciółkę Anię z wyrazami uwielbienia za to, że podsunęła mi kilka lat temu pod nos „Miasto Śniących Książek” Moersa, które sprawiło, że przepadłam w Camonii i dzięki któremu zostałam Straszliwą Buchling. :)

Moja ocena: 10/10.

Komentarze

  1. Czekaj, czyli gdyby nie "Miasto śniących książek", to nie byłoby Twojego pseudonimu? (Zawsze mnie zastanawia jego pochodzenie oraz dokładne znaczenie ;)). A sama książka brzmi rewelacyjnie :) Muszę to przeczytać, koniecznie. Poza tym dałaś jej 10/10! W sumie ostatnio masz fazę na powieści niby dla młodszych czytelników, ale napisane tak, że starsi będą się przy nich równie dobrze bawić, a przy okazji poczują powrót do dzieciństwa oraz niesamowity klimat, prawda? Mam na myśli zarówno tę książkę, "Osobliwy dom pani Peregrine", jak i chyba nadal obecnie przez Ciebie czytane "Wodnikowe wzgórze", na którego recenzję mocno czekam, zresztą tak jak czekałem na recenzję tej książki - dosłownie wczoraj się zastanawiałem, czy ja ją przegapiłem czy może po prostu jej jeszcze nie było :).
    Czy ma to jakieś znaczenie od której książki zacznę poznawać świat Camonii? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, gdyby nie "Miasto Śniących Książek" nie byłoby mojego pseudonimu. :) Świat Camonii możesz poznawać od dowolnej części, byle nie od "Labiryntu Śniących Książek", który jest kontynuacją "Miasta Śniących Książek" - osobiście polecam zacząć od "Miasta...", "Rumo i cuda w ciemnościach" lub "Kota Alchemika". :) Przeczytaj cokolwiek Moersa i jestem przekonana, że się zakochasz w tym klimacie (a przynajmniej mam taką nadzieję). :)
      Odnośnie książek dla młodszych czytelników, na które ostatnio mam fazę (po prostu miałam ochotę na coś lżejszego), to "Wodnikowe Wzgórze" (które już kończę i w ten wtorek będzie jego recenzja) jest najmniej dla dzieci w sumie - tzn. niby może być dla dzieci, ale dzieci nie załapią wszystkich warstw tej opowieści (nawet nastolatkowie mogą mieć z tym pewien problem). Najbardziej dla młodszego czytelnika z tego zestawu jest jednak "13 1/2 życia kapitana Niebieskiego Misia", bo "Osobliwy dom pani Peregrine" jest miejscami autentycznie straszny.

      P.S. Jak chcesz się dowiedzieć czym były buchlingi i dlaczego straszliwe, to zapraszam do lektury "Miasta Śniących Książek" - myślę, że je polubisz. :D

      Usuń
    2. Myślę, że sięgnę najpierw po "Miasto Śniących Książek" - ten tytuł zaintrygował mnie już dawno temu, więc dobrze będzie to od niego zacząć, poza tym tak mnie intryguje Twój pseudonim, że po prostu będę chciał się dowiedzieć... może nie jak najszybciej, ale na pewno szybciej niż później :P.

      Usuń
  2. Szkoda że książka jest trudno dostępna bo to wszystko brzmi fantastycznie :O

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polowałam na nią kilka lat, po czym się okazało, że w bibliotece po sąsiedzku jest dostępna - może warto zatem poszperać w swojej? ;)

      Usuń
  3. O rety, Moers <3 Misia jeszcze nie czytałam (to źle, że jest trudno dostępny...), ale uwielbiam od czasu do czasu zanurzyć się w te moersowe klimaty :) Przyznam, że już tę recenzję czytałam z szerokim uśmiechem, a to o czymś świadczy ;) To dla mnie takie idealne lektury na jesień/zimę, jakoś wtedy ten ociekający absurdem świat daje mi najwiecej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moersa uwielbiam właśnie za to jego absurdalne poczucie humoru i niesamowitą wyobraźnię. :) Książka jest trudno dostępna, ale warto poszukać po bibliotekach (ja tak przypadkiem się na nią natknęłam), trzymam kciuki, żeby Ci w łapki wpadła. :) I masz rację Moers jesienią i zimą ma działanie wspaniale terapeutyczne. :)

      Usuń
  4. Słodka recenzja, ale jak może być inaczej, skoro o Niebieskim Misiu :)

    Nie słyszałam ani o autorze, ani o książce, a szkoda, bo z Twojej recenzji przebija się ciekawa i osobliwa historia. A poza tym naprawdę z chęcią dowiedziałabym się, co się dzieje z przetrawionym i wypierdzianym czasem! :P

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Marina Abramović „Pokonać mur. Wspomnienia”.

Witajcie. 🙂 Dziś przychodzę do Was z recenzją autobiografii bardzo fascynującej osobowości. Kobiety, która z samego procesu powstawania sztuki stworzyła sztukę. Przy okazji bardzo inspirującej osoby. Ale nie przedłużajmy! Zapraszam do lektury. Tytuł: Pokonać mur. Wspomnienia. Tytuł oryginału: Walk Through Walls: A Memoir. Autor: Marina Abramović. Tłumaczenie: Magdalena Hermanowska, Anna Bernaczyk. Seria/cykl: Biografie i powieści biograficzne. Data wydania: 24 kwietnia 2018. Wydawnictwo: Rebis. Liczba stron: 432. Marina Abramović to serbska artystka performance, pisarka oraz reżyserka i producentka filmowa. Jej prace eksplorują body art, sztukę wytrzymałości i sztukę feministyczną, relacje pomiędzy performerem a publicznością, granice wytrzymałości ciała oraz możliwości umysłu ludzkiego. Jest aktywna artystycznie od ponad 40 lat i sama określa się mianem „babci performance'u”. Jest pionierką nowego pojęcia tożsamości poprzez angażowanie obserwatorów jej perfomance

Haruki Murakami „Norwegian Wood”.

Witajcie po (znowu dość długiej) przerwie. Wczesna wiosna to dla mnie zawsze idealna pora na czytanie prozy Murakamiego. Jest to ten moment w roku, kiedy najbardziej do mnie przemawia jego styl. Kojarzy mi się zawsze ze słonecznym albo szarawym wczesnowiosennym dniem, ale z takim jeszcze mroźnym powiewem wiatru. A także z krystalicznie czystym dźwiękiem fortepianu. Może to wynikać z okoliczności, w jakich po raz pierwszy zapoznawałam się z twórczością tego pisarza. Czy Wy też macie jakieś konkretne okoliczności okołopogodowe i okołopororoczne podczas których najbardziej Wam pasują powroty do dzieł Waszych ulubionych autorów? Dajcie znać w komentarzach w razie czego. 🙂 A ja zapraszam do recenzji i równocześnie przepraszam za pewną chaotyczność - jest to spowodowane tym, że o prozie Murakamiego bardzo trudno mi się pisze, bo bardzo mocno ją odczuwam. Tytuł: Norwegian Wood. Tytuł oryginału:  ノルウェーの森 (Noruwei-no mori). Autor: Haruki Murakami. Tłumaczenie: Anna Zielińska-Elliott,