Przejdź do głównej zawartości

Ransom Riggs „Osobliwy dom pani Peregrine”.

Witajcie.
W moim miejscu zamieszkania za oknami leży dzisiaj pierwszy śnieg (tak po prawdzie to pierwszy śnieg padał ogólnie wczoraj, ale od razu się roztapiał). Nie było mnie tu długo (za długo), ale wynikło to z kilku czynników nie do końca zależnych ode mnie. Dzisiaj wracam. I to chyba w ramach akcji #czytamostatnia, bowiem dziś recenzja książki, o której było bardzo głośno w zeszłym roku i którą chyba wszyscy już przeczytali. :D A ja dopiero teraz, ale to nic. Zapraszam do lektury. :)

Źródło: mediarodzina.pl
Tytuł: Osobliwy dom pani Peregrine.
Tytuł oryginału: Miss Peregrine's Home for Peculiar Children.
Autor: Ransom Riggs.
Tłumaczenie: Małgorzata Hesko-Kołodzińska.
Seria/cykl: Pani Peregrine.
Data wydania: 7 listopada 2012.
Wydawnictwo: Media Rodzina.
Liczba stron: 400.

 Ransom Riggs to amerykański pisarz. Studiował literaturę angielską oraz filmoznawstwo. W magazynie „Mental floss” publikował artykuły na temat Sherlocka Holmesa, które zostały wydane w 2009 roku jako przewodnik do filmu „Sherlock Holmes” (z Robertem Downey Jr. oraz Judem Law). Riggs zbierał również ciekawe fotografie, które, za zgodą swojego wydawcy, Quirk Books, chciał wydać jako książkę z obrazkami. Za radą redaktora ułożył je jednak w przewodnik, do którego dołączył narrację i tak powstał „Osobliwy dom pani Peregrine”, który stał się bestsellerem.

Jacob Portman wiedzie zwykłe życie wyalienowanego nastolatka. Trochę odstaje od reszty, choć trudno do końca powiedzieć w jaki sposób, i dlatego ma tylko jednego kumpla wśród rówieśników. Jako dziecko marzył, że zostanie odkrywcą, ale teraz, w poważnym wieku lat 15 wie, że to były tylko dziecinne mrzonki podsycane przez wybujałą wyobraźnię i niesamowite opowieści jego dziadka. Bo Jacob ma dziadka, którego bardzo kocha – Abrahama „Abe'a” Portmana. Kiedy Jacob był mały Abe opowiadał mu swoje zmyślone przygody – jako dziecko trafił na wyspę do wspaniałego domu, w którym wszystkie dzieci były bardzo szczęśliwe. Nad maluchami czuwało opiekuńcze Ptaszysko, a brzdące nie musiały ukrywać się przed potworami. Każdy z nich był nieco... osobliwy. Każdy miał jakiś specyficzny talent. Była tam dziewczynka lżejsza od powietrza, która unosiła się nad ziemią niczym balonik, był tam również niewidzialny chłopiec, a także taki dzieciak, w którego brzuchu mieszkał rój pszczół, którym się opiekował. Na potwierdzenie swoich słów dziadek pokazywał wnukowi niesamowite i trochę straszne fotografie. Jacob wierzył we wszystkie te opowieści. Do czasu dopóki nie podrósł i nie poznał prawdziwej przeszłości Abe'a, bowiem Abraham Portman urodził się w Polsce, w żydowskiej rodzinie, a w czasie II wojny światowej najbliżsi odesłali chłopca do sierocińca na walijskiej wyspie, co uratowało mu życie. Cała reszta zginęła. Wojenna trauma sprawiła, że zaczął opowiadać takie wymyślone historie, a potwory z jego opowieści naprawdę istniały, tyle że miały ludzkie twarze i eleganckie mundury, natomiast dzieci z ochronki były osobliwe, ale tylko dlatego, że miały żydowskie pochodzenie. Cała reszta okazała się zwyczajną bajką dla małych dzieci.
A teraz po latach na domiar złego dziadek do reszty sfiksował – znowu zaczął opowiadać o potworach twierdząc, że chcą go zabić, a on musi z nimi walczyć. Splot nie do końca jasnych, a z pewnością nieprzyjemnych wydarzeń sprawia, że staruszek umiera w ramionach wnuka. Przed śmiercią udziela mu kilku wskazówek i zobowiązuje go do do odnalezienia Ptaszyska. Kilka miesięcy później w trakcie porządkowania domu dziadka w ręce Jacoba wpada list od tajemniczej pani Peregrine. To znalezisko sprawia, że chłopak razem z ojcem wyrusza na maleńką, walijską wysepkę, aby odnaleźć ślady z przeszłości Abe'a. Cała przygoda zaczyna się na dobre, kiedy Jacob przekracza próg ruin sierocińca i w jednym z pokoi znajduje skrzynię, a w niej zdjęcia tych samych dzieci, które pokazywał mu w dzieciństwie dziadek...

„Osobliwy dom pani Peregrine” to naprawdę dobrze napisana powieść młodzieżowa. Narracja jest pierwszoosobowa, ale język jest prosty i idealnie pasuje do nastoletniego narratora. Akcja jest dynamiczna, ale nie nadmiernie galopująca. Jacob jako główny bohater ma swój specyficzny, dobrze skonstruowany charakter, ale postaci poboczne nie zostały przez autora potraktowane po macoszemu – każda z nich ma swój indywidualny rys psychologiczny. Jacob w zasadzie od razu zyskuje sympatię czytelnika, tak samo jak i Emma Bloom oraz tytułowa pani Peregrine.

Powieść od pierwszych stron wciąga w swój świat, intryguje i wzbudza olbrzymią ciekawość. Buduje też w wielu momentach naprawdę konkretne uczucie grozy i silne napięcie. W związku z tym, jednak nie polecałabym jej dzieciom – jest skierowana do nastolatków, ale i dorosły czytelnik z przyjemnością się w nią zanurzy i da porwać temu nastrojowi. „Osobliwy dom pani Peregrine” w sposób ciekawy pokazuje odmienność, wynikające z niej zagrożenia, ale również i II wojnę światową widzianą oczami dzieci.

Warto również wspomnieć o pięknym wydaniu tej książki. Twarda oprawa, dobrej jakości papier, no i niesamowita szata graficzna. Nie tylko na okładce, ale również wewnątrz książki znajdziemy sporo zdjęć osobliwych dzieci – podobno są to autentyczne, historyczne fotografie, nie poddane żadnej obróbce. Nadają one dodatkowego niesamowitego posmaku opowiadanej przez autora historii.

Reasumując: kiedy zaczynałam czytać tę powieść nie nastawiałam się na zbyt wiele, ale szybko okazało się, że w pięknej oprawie dostałam naprawdę bardzo dobrze napisany thriller dla młodzieży (ale wierzcie mi, dobre historie są dla ludzi w każdym wieku), który niesamowicie mnie wciągnął i trzymał w napięciu do samego końca. Jest to pierwszy tom z trylogii, ale na pewno zapoznam się z dalszymi przygodami Jacoba i reszty osobliwców.

Moja ocena: 7/10.

Komentarze

  1. Mam w planach, w końcu sięgnąć po tę książkę :) Myślę, że bardzo by mi się spodobała. Dopiero dziś trafiłam na Twój blog. bardzo mi się tu podoba. Oczywiście dodaję do obserwowanych i będę zaglądała częściej. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za dobre słowo. :) A książkę polecam - ma klimat, wartką akcję, jest lekka, więc czegóż chcieć więcej do rozrywki? ;) Pozdrawiam.

      Usuń
  2. Ja nie czytałam, więc na pewno nie jesteś ostatnia :P Ale widziałam film! Chociaż to się chyba nie liczy :) Myślałam, czy nie sięgnąć i po książkę, ale na chwilę obecną film mi raczej wystarczy... może kiedyś przeczytam, bo widzę, że fajne, ale teraz mnie do tego niespecjalnie ciągnie :)
    U mnie pierwszy śnieg spadł wczoraj. Przeżyłam mały szok wychodząc z domu rano do pracy, a tu śnieg ostro sypie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No kurde, a myślałam, że jak raz będę ostatnia. :P Ale filmu nie widziałam jeszcze, obawiam się go trochę, bo chyba trochę wyrosłam z Burtona - a kiedyś go uwielbiałam, ale zaczął sam siebie co raz bardziej powielać niestety.
      W każdym razie, książka jest przyjemna i wciągająca, więc przeczytać można. ;)

      Usuń
  3. Ja z niejasnych dla mnie przyczyn zakończyłam swoją przygodę na pierwszym tomie serii. Z tego co pamiętam całkiem mi się podobało ale potem czekając na kontynuację jakoś straciłam nią zainteresowanie. Teraz nie do końca pamiętam co się tam działo i musiałabym czytać wszystko od początku... A stos książek to przeczytania rośnie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A bo to tak bywa. Ja tak mam z serią "Archiwum Burzowego Światła" Sandersona - "Drogę królów" przeczytałam i mi się niesamowicie podobała, ale potem czekając na "Słowa światłości" zapomniałam trochę i teraz nie mam czasu, żeby sobie tę cegłę odświeżyć i żeby drugi tom cyklu przeczytać (a przydałoby się, bo właśnie wyszła połowa 3 tomu). A stos książek do przeczytania rośnie w zastraszającym tempie. ;)

      Usuń
    2. IDENTYCZNA sytuacja. Ja nie wiem kiedy wyrobie się z tymi książkami, z niecierpliwością czekam na emeryturę :D

      Usuń
  4. Trochę się boję lektury, bo najpierw obejrzałam film - boję się, że to nie jest dobra kolejność ;) zwłaszcza, że wizja Burtona całkiem przypadła mi do gustu. Pewnie prędzej czy później sięgnę i po książkę, zwłaszcza że recenzje często są optymistyczne, jak Twoja... zobaczymy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A czego się boisz? Zazwyczaj książki są lepsze od ich ekranizacji (znam tylko 1 odwrotny przypadek). ;)

      Usuń
  5. Jejku, ta książka brzmi niesamowicie. Przypomina mi trochę "Kroniki Spiderwick" albo "Serię niefortunnych zdarzeń", którą uwielbiałem w dzieciństwie :). Podejrzewam, że kiedyś zrobiłaby na mnie ogromne wrażenie swoim klimatem, i z jednej strony chciałbym do tego powrócić i ją przeczytać, a z drogę boję się, że nie odnajdę się w niej tak, jak miałoby to miejsce kiedyś. Ale nie zmienia to faktu, że i tak w przyszłości po nią sięgnę :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem tak... Ja do docelowej grupy wiekowej odbiorców tej książki nie należę, a jej nastrój jak najbardziej mnie oczarował. ;) Po prostu spróbuj, to idealna lektura rozrywkowa. :)

      Usuń
  6. Mnie niestety pierwsza część serii się nie podobała. Zamierzam przeczytać drugi tom, może bardziej mi się spodoba :)

    Pozdrawiam!

    annrecenzuje.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Oj, ostatnia to chyba będę ja, bo jakoś nie ciągnie mnie do tej książki, mimo że oprawa graficzna bardzo, ale to bardzo mi się podoba. Może w przyszłym roku na jesień, bo tak jakoś do tej pory roku mi ta opowieść pasuje atmosferą:)

    Pozdrawiam,
    Ania z https://ksiazkowe-podroze-w-chmurach.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. A ja jakoś się zawiodłam na tej pozycji. Niby nie mogę powiedzieć o niej złego słowa, ale była dla mnie taka schematyczna.Przewidziałam większość wydarzeń i jakoś ciężko mi się ją czytało...
    Ale każdy ma inne opinie
    Pozdrawiam
    http://wyrwane-z-wyobrazni.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Marina Abramović „Pokonać mur. Wspomnienia”.

Witajcie. 🙂 Dziś przychodzę do Was z recenzją autobiografii bardzo fascynującej osobowości. Kobiety, która z samego procesu powstawania sztuki stworzyła sztukę. Przy okazji bardzo inspirującej osoby. Ale nie przedłużajmy! Zapraszam do lektury. Tytuł: Pokonać mur. Wspomnienia. Tytuł oryginału: Walk Through Walls: A Memoir. Autor: Marina Abramović. Tłumaczenie: Magdalena Hermanowska, Anna Bernaczyk. Seria/cykl: Biografie i powieści biograficzne. Data wydania: 24 kwietnia 2018. Wydawnictwo: Rebis. Liczba stron: 432. Marina Abramović to serbska artystka performance, pisarka oraz reżyserka i producentka filmowa. Jej prace eksplorują body art, sztukę wytrzymałości i sztukę feministyczną, relacje pomiędzy performerem a publicznością, granice wytrzymałości ciała oraz możliwości umysłu ludzkiego. Jest aktywna artystycznie od ponad 40 lat i sama określa się mianem „babci performance'u”. Jest pionierką nowego pojęcia tożsamości poprzez angażowanie obserwatorów jej perfomance

Haruki Murakami „Norwegian Wood”.

Witajcie po (znowu dość długiej) przerwie. Wczesna wiosna to dla mnie zawsze idealna pora na czytanie prozy Murakamiego. Jest to ten moment w roku, kiedy najbardziej do mnie przemawia jego styl. Kojarzy mi się zawsze ze słonecznym albo szarawym wczesnowiosennym dniem, ale z takim jeszcze mroźnym powiewem wiatru. A także z krystalicznie czystym dźwiękiem fortepianu. Może to wynikać z okoliczności, w jakich po raz pierwszy zapoznawałam się z twórczością tego pisarza. Czy Wy też macie jakieś konkretne okoliczności okołopogodowe i okołopororoczne podczas których najbardziej Wam pasują powroty do dzieł Waszych ulubionych autorów? Dajcie znać w komentarzach w razie czego. 🙂 A ja zapraszam do recenzji i równocześnie przepraszam za pewną chaotyczność - jest to spowodowane tym, że o prozie Murakamiego bardzo trudno mi się pisze, bo bardzo mocno ją odczuwam. Tytuł: Norwegian Wood. Tytuł oryginału:  ノルウェーの森 (Noruwei-no mori). Autor: Haruki Murakami. Tłumaczenie: Anna Zielińska-Elliott,