Przejdź do głównej zawartości

Ziemowit Szczerek „Tatuaż z tryzubem”.

Witajcie.
Dłuższą chwilę mnie nie było, ponieważ trochę nie wyrabiałam na zakrętach. Ale już do Was wracam i dzisiaj zamiast standardowej niedzielnej poezji ze Straszliwą Buchling wrzucam Wam nową recenzję. Tym razem zapraszam na zieloną Ukrainę, która zmaga się z poważnymi problemami. A to wszystko świetnie opisane w reportażu w stylu kojarzącym mi się z Andrzejem Stasiukiem. Zapraszam do recenzji. :)

Źródło: czarne.com.pl
Tytuł: Tatuaż z tryzubem.
Autor: Ziemowit Szczerek.
Seria/cykl: Sulina.
Data wydania: 18 listopada 2015.
Wydawnictwo: Czarne.
Liczba stron: 328.

 Ziemowit Szczerek to polski dziennikarz, pisarz i tłumacz. Współpracuje z czasopismami „Polityka” i „Nowa Europa”. Jest autorem wielu publikacji naukowych z dziedziny politologii (poruszających kwestie separatyzmów i regionalizmów w Europie), a także fabularyzowanego reportażu o Ukrainie „Przyjdzie Mordor i nas zje” oraz alternatywnej historii Polski utrzymanej w formie eseju pt. „Rzeczpospolita zwycięska”. Interesuje się wschodem Europy, historią alternatywną i dziwactwami geopolitycznymi, historycznymi i kulturowymi. Dwukrotnie nominowany do Nagrody Literackiej „Nike” za książki „Przyjdzie Mordor i nas zje” w 2014 roku oraz w 2016 za „Tatuaż z tryzubem”, a także w 2013 roku nominowany do Paszportów Polityki w dziedzinie literatury. Od jakiegoś czasu najbardziej interesuje go gonzo oraz literatura i dziennikarstwo podróżnicze.

„Tatuaż z tryzubem” to nie jest suchy reportaż z tego jak wygląda Ukraina podczas Majdanu, starć w Donbasie czy też rosyjskiej aneksji Krymu. To jest gonzo, czyli taka forma reportażu, w której dziennikarz, reporter lub twórca, zamiast pozostawać biernym obserwatorem, angażuje się osobiście w swój materiał. Występują tu liczne dygresje, często niezwiązane z głównym wątkiem, jednak stawiające temat szerszej perspektywie interpretacyjnej. Subiektywne opinie są tu traktowane jako środek artystycznego wyrazu, co sprawia, że styl ten jest tak samo bliski dziennikarstwu, jak i beletrystyce. Szczerek snuje opowieści o Ukrainie, o tym czym była i czym jest, przefiltrowując je przez własne doświadczenia, podróże po tym kraju i ludzi, z którymi tam wielokrotnie rozmawiał. Snuje to językiem podwórkowej, osiedlowej gawędy. Bazując na żywym, kolokwialnym języku, w sposób zabawny, bez zadęcia i choćby śladowej ilości patosu, Szczerek grzebie w zbiorowej duszy Ukrainy i przybliża każdemu Polakowi, jak to tam z tymi naszymi sąsiadami (ale również i z nami samymi poniekąd) jest. I dlaczego tak jest. Lektura tej książki jest pouczająca. Autor porządkuje różne zagadnienia z historii Ukrainy, wskazuje na wybrane epizody, prawidłowości, ich przyczyny i związki. Specyficzne powtórzenia i wulgaryzmy wypadają raz lepiej, a raz gorzej – ale ogólnie całość się broni.

Szczerek od lat jeździ na Ukrainę, więc czytając „Tatuaż z tryzubem” stale przemieszczamy się zarówno w przestrzeni (od obwodu do obwodu), jak i czasie (przeszłość bliższa i dalsza oraz teraźniejszość) – jednak to, co determinuje kształt całego reportażu, jego tytuł oraz wymowę to protesty na kijowskim Majdanie Niezaljeżnosti w zimie 2013-2014, ucieczka prezydenta Janukowycza, masowe obalanie pomników Lenina, konflikt zbrojny w Donbasie i aneksja Krymu przez Rosję. Tytułowy tatuaż jest już nie tylko nacjonalistyczną deklaracją, ale też szerszym opowiedzeniem się za ukraińską państwowością, czymś na kształt integracji w ramach ogólnonarodowego obozu będącego w opozycji do Federacji Rosyjskiej. Takim zaznaczeniem wyboru opcji prozachodniej. Autor bardzo emocjonalnie, ale równocześnie też ciekawie pokazuje jak złożona jest społeczna sytuacja Ukrainy, a także jak łatwo można pobłądzić skupiając się tylko na uogólnieniach i prasowych interpretacjach. Rozsądny człowiek teoretycznie to wszystko wie, ale w takiej formie, w jakiej serwuje to Szczerek, miło się z tym zapoznaje po raz kolejny.

Generalnie Ziemowita Szczerka stać na szczerość i zdrowe, krytyczne podejście, co prezentuje bez krygowania się. Pisze lekkie, inteligentne książki, które w swojej pełnej potocyzmów narracji przemycają szereg ważnych przemyśleń na wcale nielekkie tematy. Cześć tekstów składających się na ten reportaż była pierwotnie publikowana jako niezależne artykuły w „Nowej Europie Wschodniej”, „Polityce” i „Dziennikach Wędrownych” - daje się wyczuć, że w pewnej części ta książka jest „składakiem”, ze względu na pewną chaotyczność, ale to w żaden sposób nie przeszkadza w jej odbiorze, bo jest w formie gawędy, a te mają to do siebie, że zazwyczaj skaczą z tematu na temat, od jednych wydarzeń do drugich i rzadko bywają w pełni chronologiczne.

Niewątpliwie przed Ukrainą wciąż długa droga do normalizacji życia społecznego i jest ona pełna wielu zagrożeń. Mam nadzieję, że im się uda.

Moja ocena: 8/10.

Komentarze

  1. Mnie również styl Szczerka momentami przypominał Andrzeja Stasiuka, który potrafi czarować językiem, snuć swoją opowieść w taki sposób, że wydobywa na światło dzienne piękno najbardziej brzydkiej rzeczy pod słońcem. To samo zrobił Szczerek. Świetny reportaż, w którym autor przypomina, że dzisiejsza Ukraina to nie tylko toczące się konflikty, ale to ludzie, z krwi i kości, którym przyszło tam żyć i którzy tworzą ten kraj. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie ta pogoń w tę "gorszą" część Europy i atmosfera zachwytu i nostalgii nad najbrzydszą nawet, ale swojsko-wschodnią rzeczą przywiodła mi na myśl Stasiuka. Pewnie dlatego Czarne Szczerka wydaje. ;)
      Pozdrawiam również. :)

      Usuń
  2. Uwielbiam "gonzo", a mimo to Szczerek jakoś nie zabłądził jeszcze na moją listę "do przeczytania". Mam jednak ogromną ochotę, żeby to teraz nadrobić, choć chyba zacznę od "Mordoru".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też jestem ciekawa "Mordoru", zwłaszcza, że "Tatuaż z tryzubem" był moją pierwszą stycznością z prozą Szczerka i bardzo spodobało mi się to, co prezentuje. :) W każdym razie "Tatuaż" jak najbardziej polecam. :)

      Usuń
  3. Z reportażami dopiero niedawno się polubiłam (mam za sobą "Rok 1945. Wojna i pokój" Grzebałkowskiej, "Małych bogów" Pawła Reszki i dwa reportaże o Japonii i tak szukam czegoś do poczytania dalej, a jakoś ciężko mi coś znaleźć. Wezmę jednak poważnie pod uwagę zarówno ten reportaż, jak i "Mordor", bo oba tematycznie mnie zainteresowały :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam jak najbardziej Szczerka, choć to specyficzna odmiana reportażu. Jeśli chodzi o reportaż w ogóle, to bardzo polecam "Modlitwę o deszcz" Jagielskiego (rewelacyjnie opisuje jak doszło do tego, że Afganistan wygląda tak, jak wygląda), "Izrael już nie frunie" Smoleńskiego, "Chleb i proch. Wędrówka po górach Gruzji" Andersona, "Utracone serce Azji" Thubrona (świetnie pokazuje co się działo w Azji Centralnej tuż po upadku ZSRR), "Między miejscami. Z psem przez Afganistan" Stewarta (wspaniały reportaż i bardzo odważny człowiek, który pieszo przeszedł góry w Afganistanie), no i do tego "Szachinszach" Kapuścińskiego (opisuje irańską rewolucję islamską i jak do tego doszło, że ten kraj zamienił się w teokrację). :)

      Usuń
    2. Zupełnie zapomniałam wejść tu ponownie żeby sprawdzić odpowiedź :)
      Super, dzięki za tak wiele pozycji, bardzo to dla mnie pomocne. Przekopiowałam sobie cały twój komentarz do pliku i na pewno stopniowo będę sprawdzać.

      Usuń
  4. Ach, Szczerek jest już w moich planach od dość długiego czasu, aczkolwiek, mimo że współczesność Ukrainy jest bardzo ciekawa, jakoś mnie do tej książki nie ciągnie (choć po Twojej recenzji i tak już bardziej). Albo inaczej: o wiele bardziej ciągnie mnie do innych jego książek, zwłaszcza do "Międzymorza" lub do "Przyjdzie Mordor i nas zje" :). A swoją drogą, zupełnie nie słyszałem wcześniej tego określenia "gonzo" o.O

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To zapoznaj się z innymi jego książkami i daj znać jak wypadają. ;) Chociaż sam tytuł "Przyjdzie Mordor i nas zje" jest tak intrygująco uroczy, że chętnie się z nim zapoznam. A co do "gonzo" - też nie wiedziałam, że istnieje takie określenie, dopóki nie przeczytałam notki na Wikipedii o Szczerku. :D

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Marina Abramović „Pokonać mur. Wspomnienia”.

Witajcie. 🙂 Dziś przychodzę do Was z recenzją autobiografii bardzo fascynującej osobowości. Kobiety, która z samego procesu powstawania sztuki stworzyła sztukę. Przy okazji bardzo inspirującej osoby. Ale nie przedłużajmy! Zapraszam do lektury. Tytuł: Pokonać mur. Wspomnienia. Tytuł oryginału: Walk Through Walls: A Memoir. Autor: Marina Abramović. Tłumaczenie: Magdalena Hermanowska, Anna Bernaczyk. Seria/cykl: Biografie i powieści biograficzne. Data wydania: 24 kwietnia 2018. Wydawnictwo: Rebis. Liczba stron: 432. Marina Abramović to serbska artystka performance, pisarka oraz reżyserka i producentka filmowa. Jej prace eksplorują body art, sztukę wytrzymałości i sztukę feministyczną, relacje pomiędzy performerem a publicznością, granice wytrzymałości ciała oraz możliwości umysłu ludzkiego. Jest aktywna artystycznie od ponad 40 lat i sama określa się mianem „babci performance'u”. Jest pionierką nowego pojęcia tożsamości poprzez angażowanie obserwatorów jej perfomance

Haruki Murakami „Norwegian Wood”.

Witajcie po (znowu dość długiej) przerwie. Wczesna wiosna to dla mnie zawsze idealna pora na czytanie prozy Murakamiego. Jest to ten moment w roku, kiedy najbardziej do mnie przemawia jego styl. Kojarzy mi się zawsze ze słonecznym albo szarawym wczesnowiosennym dniem, ale z takim jeszcze mroźnym powiewem wiatru. A także z krystalicznie czystym dźwiękiem fortepianu. Może to wynikać z okoliczności, w jakich po raz pierwszy zapoznawałam się z twórczością tego pisarza. Czy Wy też macie jakieś konkretne okoliczności okołopogodowe i okołopororoczne podczas których najbardziej Wam pasują powroty do dzieł Waszych ulubionych autorów? Dajcie znać w komentarzach w razie czego. 🙂 A ja zapraszam do recenzji i równocześnie przepraszam za pewną chaotyczność - jest to spowodowane tym, że o prozie Murakamiego bardzo trudno mi się pisze, bo bardzo mocno ją odczuwam. Tytuł: Norwegian Wood. Tytuł oryginału:  ノルウェーの森 (Noruwei-no mori). Autor: Haruki Murakami. Tłumaczenie: Anna Zielińska-Elliott,