Przejdź do głównej zawartości

Amor Towles „Dżentelmen z Moskwy”.

Witajcie w nowym, już 2019 roku.
Bardzo długo mnie tu nie było, wiem. Było to wynikiem poważnych zawirowań życiowych. Muszę przyznać, że rok 2018, był pod wieloma względami naprawdę dla mnie straszny. Jednak pod innymi względami był w porządku. Ponadto, moja wcześniejsza formuła blogowania doprowadziła mnie do wypalenia pisarskiego oraz poważnego kryzysu czytelniczego. Coś, co miało być frajdą stało się obowiązkiem (z terminami, presją, itp.) i to jak się okazuje przykrym. Dlatego zniknęłam. Miało to potrwać krócej, ale jak widać potrzebowałam całego roku, żeby się ogarnąć, odpocząć i zdecydować, że chcę wrócić. 

Więc wracam. Ale tym razem dla własnej frajdy z dzielenia się opiniami o książkach, które przeczytałam. Bez sztywnego harmonogramu, kiedy będą pojawiać się kolejne posty. Bez dziwnej współpracy, która wymuszała na mnie czytanie tylko tego, co mi przysłano w bardzo krótkim terminie. W tym roku czytam to, co mnie interesuje i to, co sama wybiorę - bez spiny po prostu (oczywiście, jestem otwarta na propozycje współpracy, ale na własnych warunkach). :)

Nie przedłużając, Panie i Panowie oraz Szanowne Osoby - oto przed Wami pierwsza recenzja po naprawdę długiej przerwie. Recenzja książki sympatycznej. Proszę o wyrozumiałość nad moim warsztatem (rozgrzewam się dopiero) oraz życzę miłej lektury. :)


x

Tytuł: Dżentelmen w Moskwie.
Tytuł oryginału: A Gentleman in Moscow.
Autor: Amor Towles.
Tłumaczenie: Anna Gralak.
Seria/cykl: -.
Data wydania: 22 września 2017.
Wydawnictwo: Znak Literanova.
Liczba stron: 528.


Amor Towles to amerykański pisarz, który dla pisarstwa po 21 latach porzucił karierę doradcy inwestycyjnego. Wydał jak dotąd dwie powieści „Dobre wychowanie” i „Dżentelmena w Moskwie”. Jest członkiem rad nadzorczych wydawnictwa Library of America oraz Yale Art Gallery.

Hrabia Aleksander Iljicz Rostow, odznaczony Orderem Świętego Andrzeja, członek Jockey Clubu, mistrz ceremonii łowieckiej, zostaje skazany na dożywotni areszt w moskiewskim hotelu Metropol za jeden wiersz – tak po prawdzie to, za to, że nie napisał kolejnych, ale przede wszystkim chyba jednak dlatego, że jest przedstawicielem znienawidzonej arystokracji w czasach panującego bolszewizmu. Oczywiście, jako że jest prawdziwym dżentelmenem przyjmuje swoje hotelowe zesłanie z godnością i stoickim spokojem, pomimo pozbawienia wygód oraz dotychczasowych przywilejów. W tej nietypowej dla siebie sytuacji próbuje nadać swojemu życiu nowy cel, tak by przetrwać w pełnym przepychu miejscu, które jest de facto dla niego więzieniem. Pomaga mu w tym pewna dziewczynka lubująca się w żółtych sukienkach, pozornie arogancka gwiazda filmowa, pesymistyczno-optymistyczny (w zależności od pory dnia) szef kuchni oraz szef sali restauracyjnej o dłoniach magika.

Jest to bardzo ciepła, podnosząca na duchu powieść. Nie da się nie polubić hrabiego Rostowa z jego wykwintnymi manierami, niezachwianym systemem wartości i wyrafinowanym poczuciem humoru. Trudno również nie obdarzyć sympatią jego przyjaciół. Ciekawym zabiegiem jest fakt, że możemy śledzić rozwój ich relacji na przestrzeni wielu lat, gdy w tle rozgrywają się najważniejsze wydarzenia XX wieku.

Towles pisze tu w bardzo kunsztownym stylu, ale nieprzesadzonym, tak że pomimo upływu dekad w tym samym miejscu jego powieść czyta się z ciągłym zainteresowaniem, lekkim rozbawieniem i może odrobiną wzruszenia nawet. Urzeka. Autor aspiruje także, żeby stylistycznie nawiązać do klasyków rosyjskich, zwłaszcza Tołstoja i do pewnego momentu idzie mu całkiem dobrze. Niemniej jednak w pewnych momentach wychodzi z niego jego „amerykańskość”, która trochę zaburza odbiór tej historii – wszystko jest zbyt idealne i niezbyt realne przez to.

To nie jest zła książka, zapewni Wam kilka miłych wieczorów, ale obawiam się, że nie zostanie na dłużej w Waszych głowach. Teoretycznie ma skłaniać do refleksji nad siłą ducha i wartością przyjaźni, nad tym jak zachować godność w obliczu odebrania sobie wszystkiego. Ale nie oszukujmy się – hotel Metropol jako więzienie, pozostaje wciąż luksusowym miejscem, gdzie nie grozi nikomu głód, chłód i choroby, nie ma tam również strażników, którzy by się znęcali nad więźniem. Do czego dążę? W trakcie lektury w pewnym momencie człowiek zaczyna sobie myśleć, że za czasów stalinowskich wcale w takim razie nie było tak źle, skoro były człowiek cara, przedstawiciel arystokracji, w ramach kary spędza życie teoretycznie w areszcie, ale po prawdzie to w sumie wolny, wciąż w luksusie, chociaż już nie w apartamencie. A przecież czytamy tu o czasach kiedy miliony ludzi ginęło z głodu na Ukrainie, później podczas II wojny światowej, podczas zsyłek na Syberię, w łagrach lub podczas próby ucieczki z nich. I to jest fakt, który mi w lekturze „Dżentelmena z Moskwy” w pewnym momencie zgrzytał i to bardzo.

Polecam osobom szukającym lekkiej i ciepłej lektury, ale nie dajcie się nabrać, że ta powieść jest aż tak filozoficznie głęboka, jak opisuje to notka wydawcy z tyłu okładki.

Moja ocena: 7/10.

Komentarze

  1. Super Cię widzieć ponownie <3. Mam trochę ochotę na tego "Dżentelmena z Moskwy", bo to powieść w moim stylu - hotel, luksus, ładny styl, arystokracja (okej, to po prostu brzmi jak klimat prosto z Prousta, tylko że bez głębi Prousta, ale i tak nie mogę nie być zainteresowany :P), ale zarazem ta amerykańskość i zgrzyt, o którym piszesz, trochę mnie odrzucają. Nie wiem, co zrobię, raczej to nie jest mój must-read, ale jeśli nabiorę ochoty na coś takiego, to będę o niej pamiętał :D.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest jednak z tych książek, które nie robią w sumie różnicy - czy ją przeczytasz, czy też nie, Twoje życie nie stanie się przez nią bogatsze ani nie ucierpi. ;) Po prostu miłe czytadło. ;)

      Usuń
  2. Czytadła, które nie wywracają świata do góry nogami, też są czasem potrzebne ;) Dżentelmena mam na liście do przeczytania już od dawna, ale ciągle wypychają go z czołówki inne tytuły. Pewnie kiedyś się doczeka :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Marina Abramović „Pokonać mur. Wspomnienia”.

Witajcie. 🙂 Dziś przychodzę do Was z recenzją autobiografii bardzo fascynującej osobowości. Kobiety, która z samego procesu powstawania sztuki stworzyła sztukę. Przy okazji bardzo inspirującej osoby. Ale nie przedłużajmy! Zapraszam do lektury. Tytuł: Pokonać mur. Wspomnienia. Tytuł oryginału: Walk Through Walls: A Memoir. Autor: Marina Abramović. Tłumaczenie: Magdalena Hermanowska, Anna Bernaczyk. Seria/cykl: Biografie i powieści biograficzne. Data wydania: 24 kwietnia 2018. Wydawnictwo: Rebis. Liczba stron: 432. Marina Abramović to serbska artystka performance, pisarka oraz reżyserka i producentka filmowa. Jej prace eksplorują body art, sztukę wytrzymałości i sztukę feministyczną, relacje pomiędzy performerem a publicznością, granice wytrzymałości ciała oraz możliwości umysłu ludzkiego. Jest aktywna artystycznie od ponad 40 lat i sama określa się mianem „babci performance'u”. Jest pionierką nowego pojęcia tożsamości poprzez angażowanie obserwatorów jej perfomance

Haruki Murakami „Norwegian Wood”.

Witajcie po (znowu dość długiej) przerwie. Wczesna wiosna to dla mnie zawsze idealna pora na czytanie prozy Murakamiego. Jest to ten moment w roku, kiedy najbardziej do mnie przemawia jego styl. Kojarzy mi się zawsze ze słonecznym albo szarawym wczesnowiosennym dniem, ale z takim jeszcze mroźnym powiewem wiatru. A także z krystalicznie czystym dźwiękiem fortepianu. Może to wynikać z okoliczności, w jakich po raz pierwszy zapoznawałam się z twórczością tego pisarza. Czy Wy też macie jakieś konkretne okoliczności okołopogodowe i okołopororoczne podczas których najbardziej Wam pasują powroty do dzieł Waszych ulubionych autorów? Dajcie znać w komentarzach w razie czego. 🙂 A ja zapraszam do recenzji i równocześnie przepraszam za pewną chaotyczność - jest to spowodowane tym, że o prozie Murakamiego bardzo trudno mi się pisze, bo bardzo mocno ją odczuwam. Tytuł: Norwegian Wood. Tytuł oryginału:  ノルウェーの森 (Noruwei-no mori). Autor: Haruki Murakami. Tłumaczenie: Anna Zielińska-Elliott,