Przejdź do głównej zawartości

Michał Stonawski, Krzysztof Biliński i inni „Mapa Cieni”.

Hej, hej. ☺ Przybywam do Was dzisiaj z nową recenzją, która pierwotnie miała nie być publikowana tutaj, na moim blogu. Tak się złożyło, że miała być napisana na wyłączność dla takiego jednego portalu, ale ze względu na pewne perturbacje tam, dostałam od osoby z administracji prośbę, abym jednak opublikowała ten tekst u siebie. Co niniejszym czynię i Was serdecznie zapraszam do lektury. ☺

Źródło: vanderbook.pl
Tytuł: Mapa Cieni.
Autor: Michał Stonawski, Krzysztof Biliński, Magdalena Maria Kałużyńska, Dawid Kain, Łukasz Radecki, Piotr Roemer, Krzysztof T. Dąbrowski, Aleksandra Zielińska, Sylwia Błach, Marek Grzywacz, Krzysztof Maciejewski, Michał Gacek, Rafał Christ, Joanna Dorota Bujak, Kazimierz Kyrcz Jr i Michał J. Walczak.
Seria/cykl: -.
Data premiery: 26 kwietnia 2017.
Wydawnictwo: Wydawnictwo Van Der Book.
Liczba stron: 350.

 Kraków. Druga stolica Polski. Miasto bardzo stare. O wielkiej sile oddziaływania kulturowego, a co za tym idzie, również literackiego. Nastrojowe, klimatyczne, inspirujące. Uznawane za jedno z najpiękniejszych miast polskich. Pomimo wiecznych problemów ze smogiem, przyciągające mnóstwo turystów, nie tylko z kraju, ale i z całego świata. Byłam w nim tylko 3 razy w życiu (raz „aż” przez godzinę), ale za każdym razem robiło na mnie niesamowite wrażenie. Kraków jest też pełen legend i to takich, które weszły do kanonu legend polskich – jak na przykład ta o smoku wawelskim czy o królewnie Wandzie, co nie chciała Niemca.

I właśnie kwestia legend, a konkretnie legend miejskich o nawiedzonych miejscach (nie oszukujmy się, każde miasto ma przynajmniej jedno takie miejsce, o którym krążą przerażające opowieści) zainspirowała dwóch pomysłodawców książki „Mapa Cieni” – Michała Stonawskiego i Krzysztofa „Korsarza” Bilińskiego. Pomysł panów jest oryginalny, bowiem postanowili stworzyć zbiór łączący w sobie publicystykę i beletrystykę w równym stopniu. Stonawski i Biliński przez rok zdobywali informacje o niezwykłych, nawiedzonych miejscach w Krakowie i okolicach, odwiedzali każde z nich, rozmawiali z mieszkańcami i wreszcie napisali 15 tekstów o charakterze reportażowym. Następnie zaprosili grupę polskich pisarzy do napisania opowiadań związanych z tymi miejscami, co tamci, podobno ochoczo, uczynili. Z tych części składowych – dociekania prawdy leżącej u podstaw legend miejskich, sposobu tworzenia się tychże legend i fikcji literackiej powstała ciekawa mieszanka – „Mapa Cieni”.

Ciekawostką jest fakt, że książka została wydana przy pomocy akcji crowdfundingowej ze strony wspieram.to, a więc dzięki wsparciu czytelników. Generalnie całość akcji promocyjnej i wydawania trwała 4 lata zanim się udało.

Przejdźmy zatem do treści, a zaczniemy od części reportażowej. Niestety jest to, moim zdaniem, paradoksalnie najsłabszy punkt tej książki. Zgadzam się z użytkownikiem Rogi z LC i pozwolę sobie sparafrazować jego słowa, że warstwa non-fiction niestety nie dorasta do wspaniałych zapowiedzi: większość reportaży to historie typu „pojechaliśmy na jednodniową wycieczkę, jeśli się dało weszliśmy na posesję, jeśli się dało to weszliśmy nawet do budynku grożącego zawaleniem, niczego ciekawego tam nie znaleźliśmy, popytaliśmy sąsiadów o historię rzekomo nawiedzonego miejsca, część nie chciała o tym rozmawiać, część chciała, ale nie wiedzieli najczęściej nic pewnego, a sąsiada, który coś wiedział nie było akurat w domu, więc i my wróciliśmy do domów”. Część z nich to wykłady z historii tych miejsc, co samo w sobie nie jest niczym złym, ale sposób jej przedstawienia przypomina niestety parafrazę artykułów z Wikipedii – a szkoda, bo część tych miejsc ma za sobą naprawdę ciekawą i burzliwą przeszłość, więc było o czym pisać, tyle że wszystko rozbiło się o styl i straszne skracanie treści. Obawiam się, że gdyby którykolwiek z tuzów polskiego reportażu, jak np. Wojciech Jagielski, że już o Ryszardzie Kapuścińskim nie wspomnę, przeczytał, że ktoś te notatki określa mianem reportażu, to obawiam się, że jednak parsknąłby śmiechem i niestety byłoby to w pełni uzasadnione. Panowie Stonawski i Biliński mieli dobre chęci, co się ceni, niemniej jednak zabrakło im warsztatu. Z plusów – to w części non-fiction właśnie jesteśmy zapoznawani z treścią miejskich legend dotyczących danych miejsc, a także uzyskujemy informacje o tym jak najprawdopodobniej dana opowieść powstała, czy jest to legenda dopiero się tworząca, czy może w rozkwicie, czy już idąca w zapomnienie, czy ewentualnie znana jest tylko w pewnych kręgach.
Jak zatem przedstawiają się opowiadania o nawiedzonych krakowskich miejscach? Poziom, muszę przyznać, jest zróżnicowany. Zdecydowana większość to opowiadania w nurcie grozy, horrory i jeden rodzynek w postaci komediowej makabreski (nie do końca jestem przekonana, czy taki był zamysł autora). Jedną rzecz na wstępie chciałabym wyjaśnić – straszny ze mnie boj, więc zazwyczaj nie oglądam ani nie czytuję horrorów, bo potem często mam strasznie realistyczne, a przez to męczące, koszmary. Jak widać, nietrudno mnie przestraszyć. Na największe wyróżnienie wśród opowiadań niewątpliwie zasługuje „Ostatnia podróż Zu” Aleksandry Zielińskiej – jest to świetnie, pod względem warsztatu literackiego, napisany horror, pełen napięcia, grozy i paranoi. Naprawdę chętnie kiedyś przeczytałabym inne opowiadania tej autorki, więc z pewnością będę się przyglądać jej karierze literackiej. Kolejne, które uważam za warte uwagi i interesujące to „Biel” Łukasza Radeckiego (za klimat, pomimo dość sztampowego pomysłu), „Trucizny w żyłach miasta” Marka Grzywacza (za ciekawy pomysł i dobre wykonanie), „Most samobójców” Krzysztofa Maciejewskiego (za zupełnie zaskakujące zakończenie), „Jeździec” Michała Gacka (za mocny koniec) oraz „Najlepszy przyjaciel człowieka” Rafała Christy (mam wobec tego opowiadania trochę ambiwalentne odczucia, ale jest w nim pewien element, który sprawia, że jednak oceniam je bardziej pozytywnie). Jeśli chodzi o pozostałe dziewięć opowiadań to część z nich, pomimo niezłego warsztatu twórców, nie wyróżniała się niczym szczególnym i już zatarła się w mojej pamięci, a część była niestety bardzo słaba – zarówno pomysł, jak i wykonanie. Na szczególne wyróżnienie w kategorii kiepskich opowiadań z tego zbioru zasługuje „Ratunku! Trup i inne wpadki” Krzysztofa T. Dąbrowskiego. Dlaczego? Ponieważ to ta komediowa makabreska, o której wspominałam na początku i obawiam się, że nie był to celowy efekt autora. Kiedy czytałam to opowiadanie, w ogóle nie poczułam ani odrobiny napięcia, natomiast miałam wrażenie, że czytam w sumie trochę podróbkę przygód Jakuba Wędrowycza (którego autor, Andrzej Pilipiuk, zwany jest Wielkim Grafomanem – „Przypadek? Nie sądzę...”) i nie powiem, nawet mnie to trochę rozbawiło. Niemniej jednak uważam, że w zbiorze opowiadań o nawiedzonych miejscach, gdzie prym powinien wieść nastrój narastającego napięcia i ogarniającej grozy takie „Ratunku! Trup i inne wpadki” jest absolutnym strzałem równocześnie w biodro, kolano i stopę, bo swoim kiepskim warsztatem i (chyba) niezamierzonym komizmem całkowicie rujnuje klimat.
Podsumowując, „Mapa Cieni” to bardzo ciekawy pomysł, o zmarnowanym potencjale (zwłaszcza w warstwie non-fiction). Może też stanowić swoisty przewodnik po Krakowie i jego okolicach szlakiem rzekomo nawiedzonych miejsc, dla fanów spirytyzmu, okultyzmu, szeroko pojętych zjawisk paranormalnych i urbexu (urban exploration – czyli eksploracja najczęściej opuszczonych budynków w myśl zasady „take only pictures, leave only footsteps” co oznacza, że eksploratorzy powinni pozostawić miejsce w takim samym stanie w jakim je zastali). Ciekawostką jest fakt, że książka ma dotyczyć głównie miejsc w Krakowie, ale przynajmniej 5 rozdziałów dotyczy miejscowości poza grodem Kraka, takich jak Wieliczka, Chrzanów i Witkowice. Generalnie jest to swego rodzaju ciekawostka literacka i jako taką tę książkę odbieram, ale dokucza mi ten zmarnowany potencjał, więc niestety nie mogę jej z czystym sumieniem polecić. Jeśli ktoś się mimo wszystko skusi, to wyróżnione przeze mnie opowiadania, z pewnością będą tego warte.

Moja ocena: 5/10.

Chciałabym podziękować portalowi Polacy nie gęsi i wydawnictwu Van Der Book za udostępnienie mi egzemplarza recenzenckiego.


Komentarze

  1. Przyznam szczerze ze nie słyszałam o tej książce a to dziwne, może powiennam przeglądać więcej zapowiedzi. Uwielbiam Kraków choć jestem Warszawianka , a nawiedzone miejsca wprost mnie fascynują. Dla samych tych historii chyba sie skuszę.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tego, co widzę, to akcja promocyjna tej książki była słaba niestety. A samą "Mapę Cieni" można nabyć tylko przez stronę wydawnictwa, jeśli chcesz. :) Pozdrawiam.

      Usuń
  2. Po horror czy literaturę grozy sięgam rzadko - w sumie ostatnio dopiero zaczęłam "Mnichem", ale on w ogóle nie był straszny. ;P Niemniej tę pozycję chyba sobie odpuszczę, zwłaszcza że Kraków to dla mnie zupełnie obce miasto. W sensie... Nie byłam tam nigdy. Planuję pojechać, ale nieszczególnie mam ochotę sama, a nikt z rodziny czy znajomych się nie chce wybrać - zwłaszcza że to jednak drugi koniec Polski. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do książki, to nie namawiam. Co do Krakowa - umów się ze znajomymi na weekendowy wypad - nie zagłębicie się co prawda bardzo w miasto, ale Wawel, Stare Miasto i może kawałek Kazimierza zobaczycie (plus dogorywających, pijanych Anglików na Rynku wieczorami niestety też). Niemniej jednak uważam, że warto zobaczyć gród Kraka. :) Tak samo jak warto zobaczyć Gdańsk i Malbork. ;)

      Usuń
    2. Masz rację, muszę się w końcu zebrać i tam pojechać. :) Ty natomiast jeśli będziesz w Trójmieście albo w Malborku i będziesz miała chwilę - daj znać, spotkamy się na herbatę. :)

      Usuń
    3. Bardzo dziękuję za propozycję - od jakiegoś czasu próbuję namówić swojego faceta, żebyśmy pojechali do Malborka (on nigdy nie był, a ja byłam raz lata temu), więc jak mi się w końcu uda (lub do Trójmiasta) to dam znać. :)
      Jakbyś chciała kiedyś odwiedzić Lublin (zapraszam) to też daj znać, to Cię oprowadzę i zaprowadzę w fajne miejsca z dobrą herbatą i książkami. :)

      Usuń
    4. Również dziękuję Ci bardzo za propozycję - gdy kiedyś będzie mi po drodze, wpadnę i dam znać. :)

      Usuń
  3. Dzień dobry,

    Znajomi autorzy przestrzegają przed pisaniem komentarzy do recenzji... ja jednak zaryzykuję, bo nie chciałem się odnosić bezpośrednio do niej, ale po prostu (jako, że to może czwarta opinia o książce póki co - jak Pani zauważyła, akcja promocyjna nie była niestety zbyt pokaźna). Mianowicie po ludzku chciałem podziękować za poświęcony czas. Mam nadzieję, że część druga - o ile taka będzie - będzie już bardziej zadowalająca. Tak czy siak - dziękuję za przeczytanie i opinię. Sam długo recenzowałem książki i wiem, że warto doceniać taką pracę, co niniejszym robię.

    Jeśli mógłbym tylko jedną uwagę dodać od siebie: miejsca opisane spoza Krakowa są w całej książce może 3/15, nie zaś pięć. Z tego 2/3 to Wieliczka. Witkowice (co jest w tekście wspomniane) wchodzą w skład Krakowskiej dzielnicy Prądnik Biały. Generalnie w założeniu miały to być "Kraków i okolice" ostatecznie podtytuł dodany przez wydawcę może być trochę mylący, za co przepraszam.

    Raz jeszcze dziękuję za przeczytanie i opinię - dużo to dla mnie znaczy.

    Pozdrawiam,
    Michał Stonawski

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam,
      Dziękuję za miły komentarz od osoby, która jest pomysłodawcą tej książki - to dla mnie również dużo znaczy, że zechciał się Pan zapoznać z moją recenzją i wypowiedzieć. :)
      Trzymam kciuki, żeby druga część również powstała, bo pomysł jest naprawdę świetny i nie do końca wykorzystany, poza tym czegoś takiego jeszcze na polskim rynku nie było - jesteście pierwsi i chwała Wam za to. :)
      Zabrakło mi trochę drążenia tematu wśród lokalnej ludności w warstwie reportażowej. Może zaryzykowalibyście również przenocowanie w jednym z tych budynków w celu zweryfikowania czy cokolwiek się zadzieje? To tylko sugestia oczywiście. ;)
      Co do lokalizacji, to zwracam honor - opierałam się trochę na mapach Google, bo moja znajomość Krakowa jest niestety znikoma.

      Życzę powodzenia w dalszej pracy nad tym tematem. :)

      Serdecznie pozdrawiam,
      Daria "Straszliwa Buchling" Regec.

      Usuń
  4. Wielka szkoda, że autorzy nie podołali i zawiedli w tej najważniejszej warstwie książki. Praca reporterska jest cholernie trudna i musieliby długo, długo grzebać w temacie, żeby osiągnąć zamierzony cel. Co do opowiadań - zupełnie nie dziwi mnie, że to Aleksandra Zielińska jest autorką najlepszego. Czytałam tylko dwa jej opowiadania w jakichś zbiorach, ale zrobiły na mnie ogromne wrażenie.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Marina Abramović „Pokonać mur. Wspomnienia”.

Witajcie. 🙂 Dziś przychodzę do Was z recenzją autobiografii bardzo fascynującej osobowości. Kobiety, która z samego procesu powstawania sztuki stworzyła sztukę. Przy okazji bardzo inspirującej osoby. Ale nie przedłużajmy! Zapraszam do lektury. Tytuł: Pokonać mur. Wspomnienia. Tytuł oryginału: Walk Through Walls: A Memoir. Autor: Marina Abramović. Tłumaczenie: Magdalena Hermanowska, Anna Bernaczyk. Seria/cykl: Biografie i powieści biograficzne. Data wydania: 24 kwietnia 2018. Wydawnictwo: Rebis. Liczba stron: 432. Marina Abramović to serbska artystka performance, pisarka oraz reżyserka i producentka filmowa. Jej prace eksplorują body art, sztukę wytrzymałości i sztukę feministyczną, relacje pomiędzy performerem a publicznością, granice wytrzymałości ciała oraz możliwości umysłu ludzkiego. Jest aktywna artystycznie od ponad 40 lat i sama określa się mianem „babci performance'u”. Jest pionierką nowego pojęcia tożsamości poprzez angażowanie obserwatorów jej perfomance

Haruki Murakami „Norwegian Wood”.

Witajcie po (znowu dość długiej) przerwie. Wczesna wiosna to dla mnie zawsze idealna pora na czytanie prozy Murakamiego. Jest to ten moment w roku, kiedy najbardziej do mnie przemawia jego styl. Kojarzy mi się zawsze ze słonecznym albo szarawym wczesnowiosennym dniem, ale z takim jeszcze mroźnym powiewem wiatru. A także z krystalicznie czystym dźwiękiem fortepianu. Może to wynikać z okoliczności, w jakich po raz pierwszy zapoznawałam się z twórczością tego pisarza. Czy Wy też macie jakieś konkretne okoliczności okołopogodowe i okołopororoczne podczas których najbardziej Wam pasują powroty do dzieł Waszych ulubionych autorów? Dajcie znać w komentarzach w razie czego. 🙂 A ja zapraszam do recenzji i równocześnie przepraszam za pewną chaotyczność - jest to spowodowane tym, że o prozie Murakamiego bardzo trudno mi się pisze, bo bardzo mocno ją odczuwam. Tytuł: Norwegian Wood. Tytuł oryginału:  ノルウェーの森 (Noruwei-no mori). Autor: Haruki Murakami. Tłumaczenie: Anna Zielińska-Elliott,