Przejdź do głównej zawartości

Ryszard Marian Mrozek „Intro ligare”.

Witajcie. ☺
Wracam do Was dzisiaj z nową recenzją. Znowu jest to powieść historyczna - tak się złożyło, poza tym, nie ukrywam, bardzo lubię ten gatunek. ☺ Jest to mało znana powieść z bieżącego roku. Chcę ją Wam przedstawić, ponieważ moim zdaniem naprawdę zasługuje na uwagę. Poza tym chyba każdy książkoholik zainteresuje się kulisami pracy introligatora, a jej opisów w tej powieści jest naprawdę sporo. ;) Zatem zapraszam do recenzji. ☺


Źródło: zaczytani.pl
Tytuł: Intro ligare.
Autor: Ryszard Marian Mrozek.
Seria/cykl: -.
Data premiery: 2017.
Wydawnictwo: Novae Res.
Liczba stron: 488.

Ryszard Marian Mrozek to polski pisarz, urodzony w 1930 roku w Jakubowie, gdzie ukończył pierwszą klasę szkoły powszechnej. Przez resztę dzieciństwa i lata młodzieńcze mieszkał w Cegłowie. Skończył szkołę średnią o profilu ogólnym. Był długoletnim pracownikiem poligrafii w resorcie Ministerstwa Obrony Narodowej. Jego zamiłowania to turystyka, głównie górska i książki. Jest autorem takich powieści, jak „Intro ligare”, „Trzydzieści srebrników”, „Źdźbło w garażu” oraz „Rama Singh”.

„Intro ligare” to najnowsza powieść w dorobku Mrozka. Jej akcja osadzona jest w XVI-wiecznej Warszawie w ostatnich latach panowania Zygmunta II Augusta. Paweł, który właśnie stał się pełnoprawnym introligatorem, przeprowadza się z Krakowa do Warszawy, która powoli zyskuje na znaczeniu w kraju i prężnie się rozwija. Na skutek kilku szczęśliwych zbiegów okoliczności, w książce, którą dostał do oprawy znajduje skrawek papirusu z ledwo czytelnym i zagadkowym rysunkiem kreski zakończonej gwiazdką (jak w mapach prowadzących do ukrytych skarbów). Nie wie, co to może oznaczać, ale jego przyjaciel z dzieciństwa, ksiądz Łukasz, zaintrygowany tym znaleziskiem dowiaduje się, skąd ta konkretna książka wzięła się w zamkowej bibliotece, kto w niej schował ten kawałek papirusu i gdzie go znalazł. Dwaj mężczyźni postanawiają wyruszyć na poszukiwanie miejsca, z którego zabrany został rysunek, bardzo ciekawi, co może znajdować się w miejscu oznaczonym gwiazdką. Dzięki tej zagadkowej mapie i swojej odwadze młody introligator znajdzie coś, co odmieni jego życie.

Warto dodać, że autor już we wstępie i prologu zdradza, co będzie celem podróży i w pewien sposób sugeruje, w jakim kierunku potoczą się wydarzenia. Mi to nie przeszkadzało, ale jeśli ktoś chce na bieżąco, razem z bohaterami odkrywać tę tajemnicę, to warto pominąć przynajmniej notatkę od autora.

Główny bohater Paweł Kieliściak, to młody mężczyzna z Krakowa, któremu udało się dopiero co zostać mistrzem introligatorskim. Jako, że cechy rzemieślnicze utrudniają otworzenie nowego zakładu, żeby nie zwiększać konkurencji na rynku, a on chce się dorobić, żeby móc się ożenić, postanawia się wyprowadzić do Warszawy, gdzie cechów jeszcze nie ma, ale jest Zamek Królewski, a w nim biblioteka, gdzie powinno być pracy dla niego pod dostatkiem. Rusza więc, ufny w swoje umiejętności i szczęście, z domu rodzinnego. Paweł to osoba spokojna, stateczna, bardzo inteligentna, mająca nawet zapędy filozoficzne. Jest bardzo dobrym rzemieślnikiem i jego umiejętności szybko procentują. Mimo wszystko twardo stąpa po ziemi, jest bardzo rozsądny. Jest także dobrym człowiekiem, skorym do pomocy innym. Ksiądz Łukasz to postać dość tajemnicza, nie poznajemy bowiem za bardzo jego przeszłości – wiemy tylko, że studiował na Akademii Krakowskiej i tam jako żak, wynajmował pokój w domu rodzinnym Pawła, kiedy ten był dzieckiem. Autor nie przybliża nam bardziej tej postaci, nie informuje nawet czym, jako ksiądz, który co chwilę gdzieś wyjeżdża, się tak naprawdę zajmuje. W każdym razie Łukasz, pomimo chłopskiego pochodzenia, jest osobą wykształconą, inteligentną, dociekliwą, nie obce mu są idee humanizmu, jest tolerancyjny wobec ludzi innych wyznań czy narodowości, a także stara się zawsze pomagać ludziom w potrzebie. Paweł i Łukasz są dość zwyczajnymi przedstawicielami swoich stanów z tamtych czasów (no, może Łukasz nie do końca).

W „Intro ligare” autor zastosował narrację pierwszoosobową. Zazwyczaj jest to karkołomne zadanie i mało komu udaje się mu sprostać, tak żeby efekt był przynajmniej zadowalający i nierażący czytelnika. Na plus muszę odnotować, że Mrozkowi naprawdę się to udało bardzo dobrze. Stosuje nieco archaiczną budowę zdań, dzięki której fabuła nabiera realności – używa takich sformułowań i tak konstruuje psychikę głównego bohatera, który jest równocześnie narratorem, jak według wszelkiego prawdopodobieństwa mogli myśleć ludzie w drugiej połowie XVI wieku. Do tego w sposób barwny opisuje codzienne obyczaje mieszczan, jak wyglądało funkcjonowanie ówczesnego miasta, jak wyglądała sytuacja mieszkaniowa tej uboższej części ich społeczności. Co uważam również za duży plus, to fakt, że z racji zawodu głównego bohatera dowiadujemy się naprawdę całkiem sporo o tym, jak wyglądała praca introligatora – jak wyglądał jego warsztat, jakich narzędzi używał, jak naprawia się książki, jak się je szyje, jak oprawia w skórę, a jak w tkaninę. To wszystko jest tu zawarte i zgrabnie opisane.

„Intro ligare” naprawdę miło mnie zaskoczyła – jest porządnie osadzona w realiach historycznych, rzetelnie opisuje miejsca, przedmioty i obyczaje ówczesnych ludzi (nawet zahacza o kwestie filozoficzne i teologiczne), a postaci są doskonale skonstruowane. Jedynym maleńkim mankamentem jest to, że akcja mogłaby być bardziej wartka, ponieważ w przeważającej większości leniwie się toczy – ale to tylko moje odczucie i nie musicie się nim sugerować. Generalnie jest to powieść, która jest pewnym wyzwaniem czytelniczym, ponieważ wymaga koncentracji (na początku może być dość trudno „wgryźć” się w ten nieco archaiczny styl), ale uważam, że jest warta przeczytania – zwłaszcza jeśli się jest wielbicielem historii i powieści historycznych. Jeśli zatem jesteście fanami tego gatunku i tej dziedziny nauki, to nie zwlekajcie, ponieważ „Intro ligare” Was wciągnie i spędzicie z nią naprawdę miłe chwile.

Moja ocena: 8,5/10.

Bardzo chciałabym podziękować Stowarzyszeniu Sztukater za udostępnienie mi egzemplarza recenzenckiego.


Komentarze

  1. Czytalam i przyznaje ze mi sie bardzo podobala. Jezyk opisy szvzegoly. Yo wszystko mialo sens
    Co do akcji coz jest jaka jest ale ogolnie przyjemnie spedzilam czas :) pozdrawiam i zapraszam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tą akcją to dla mnie drobny mankament, ale nie wpływa on znacząco, na całość, bo jest świetnie napisana. :)

      Obserwuję Cię od niedawna, ale obiecuję, że będę częściej wpadać. :)
      Pozdrawiam. :)

      Usuń
  2. Przyznam ze nigdy o tej książce nie słyszałam. Uwielbiam powieści historyczne a jeszcze jak trzeba przy niej przysiąść i sie skoncentrować to tym bardziej. Lubię wymagające tytuły. Piękny blog dodaje do obserwowanych i będę zaglądać. Zapraszam tez do mnie
    Pozdrawiam

    Czytankanadobranoc.blogspot.ie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli jesteś fanką powieści historycznych to ta książka jest dla Ciebie. :)
      Dziękuję za miłe słowo - ja też dodałam Cię do obserwowanych i będę zaglądać. :)

      Pozdrawiam. :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Ransom Riggs „Osobliwy dom pani Peregrine”.

Witajcie. W moim miejscu zamieszkania za oknami leży dzisiaj pierwszy śnieg (tak po prawdzie to pierwszy śnieg padał ogólnie wczoraj, ale od razu się roztapiał). Nie było mnie tu długo (za długo), ale wynikło to z kilku czynników nie do końca zależnych ode mnie. Dzisiaj wracam. I to chyba w ramach akcji #czytamostatnia, bowiem dziś recenzja książki, o której było bardzo głośno w zeszłym roku i którą chyba wszyscy już przeczytali. :D A ja dopiero teraz, ale to nic. Zapraszam do lektury. :) Źródło: mediarodzina.pl Tytuł: Osobliwy dom pani Peregrine. Tytuł oryginału: Miss Peregrine's Home for Peculiar Children. Autor: Ransom Riggs. Tłumaczenie: Małgorzata Hesko-Kołodzińska. Seria/cykl: Pani Peregrine. Data wydania: 7 listopada 2012. Wydawnictwo: Media Rodzina. Liczba stron: 400.  Ransom Riggs to amerykański pisarz. Studiował literaturę angielską oraz filmoznawstwo. W magazynie „Mental floss” publikował artykuły na temat Sherlocka Holmesa, które zostały wydane w 2009 r...

Joanna Łańcucka „Stara Słaboniowa i Spiekładuchy”.

Witajcie. :) Przybywam dziś do Was w klimatach ludowych, folklorystycznych, słowiańskich. Zapraszam do małej wioski na wschodzie Polski, gdzie działa Zły, ale ma godnego przeciwnika. ;) Źródło: oficynka.pl Tytuł: Stara Słaboniowa i Spiekładuchy. Autor: Joanna Łańcucka. Seria/cykl: Ja Gorę. Data wydania: 21 czerwca 2013. Wydawnictwo: Oficynka. Liczba stron: 448.  Joanna Łańcucka to polska pisarka urodzona w Skierniewicach, wychowana w małej wsi na wschodzie Polski. Z zawodu plastyczka realizująca się głównie w malarstwie olejnym. Z lubością zajmuje się czytaniem, pisaniem oraz haftem artystycznym. „Stara Słaboniowa i Spiekładuchy” to debiut literacki Łańcuckiej. Jest to zbiór ściśle powiązanych ze sobą opowiadań, które w zasadzie niemalże tworzą powieść. Akcja umiejscowiona jest w małej wsi o urokliwej nazwie Capówka. Capówka sprawia wrażenie wsi idyllicznej niemalże, ale to tylko wrażenie, proszę nie dać się zwieść. Pod przykrywką idealnego, wiejskiego życia ...