Przejdź do głównej zawartości

Margaret Atwood „Opowieść podręcznej”.

Witajcie. Dzisiaj chcę Wam zrecenzować książkę ważną i wstrząsającą w swej aktualności. Nie ukrywam, że zazwyczaj nie czytuję powieści w danym momencie modnych. Ta książka jest wyjątkiem i zdecydowałam się ją przeczytać teraz, kiedy jest o niej głośno ze względu na jej ekranizację, ponieważ od dłuższego czasu chciałam się z nią zapoznać, ale nie dało się jej za bardzo zdobyć (nakład się wyczerpał), a dopiero teraz wznowiono jej wydanie. Czy cały ten zachwyt nad tą książką jest słuszny? Przekonajcie się.


Źródło: wielkalitera.pl
Tytuł: Opowieść podręcznej.
Tytuł oryginału: The Handmaid's Tale.
Autor: Margaret Atwood.
Tłumaczenie: Zofia Uhrynowska-Hanasz.
Seria/cykl: -.
Data premiery: 28 kwietnia 2017 (pierwotnie 1985).
Wydawnictwo: Wielka Litera.
Liczba stron: 368.


 Margaret Atwood to kanadyjska pisarka, poetka i krytyczka literacka. Jest także aktywistką społeczną i ekologiczną. Jest laureatką wielu prestiżowych nagród literackich, a także wymienia się ją wśród najpoważniejszych kandydatów do literackiej Nagrody Nobla.

„Opowieść podręcznej” to najbardziej znany utwór Atwood. Fabuła powieści jest osadzona w niedalekiej przyszłości, a miejscem akcji jest Republika Gileadzka – jest to totalitarne państwo powstałe na terenie obecnych Stanów Zjednoczonych. Gilead został stworzony przez rasistowsko-nacjonalistyczną organizację terrorystyczną o profilu religijnym (był to bardzo fundamentalistyczny odłam protestantyzmu) – Bank Myśli Synów Jakuba, co było ideologiczną odpowiedzią na wszechogarniającą klęskę ekologiczną, bezpłodność oraz upadek społeczeństwa. Bank Myśli Synów Jakuba najpierw uwięził i zabił prezydenta USA oraz rozwiązał Kongres, co doprowadziło do upadku legalnego rządu oraz zawieszenia konstytucji. Nowa władza bardzo szybko nabrała cech religijnie nastawionej dyktatury wojskowej i zaczęła przekształcać społeczeństwo według nowych zasad, głównie opartych na Starym Testamencie.

Główną bohaterką jest bezimienna młoda kobieta, która z racji pełnionej przez siebie funkcji nosi żeńską odmianę imienia swojego Komendanta, który na czas jej pobytu u siebie, jest jej właścicielem. Freda – bo takie chwilowo imię jej przypadło – snuje tę opowieść w formie wspomnienia. Wiemy o niej tyle, że w poprzednim życiu miała męża Łukasza i córkę, ale w trakcie próby ucieczki ze świeżo formującego się Gileadu do Kanady schwytano ją, rozdzielono z rodziną, po czym umieszczono w Centrum Racheli i Lei, czyli w obozie szkoleniowym dla przyszłych Podręcznych. Dlaczego jej to zrobiono i kim były Podręczne? Otóż Freda była płodną kobietą, co w momencie totalnego kryzysu demograficznego stanowiło najcenniejsze bogactwo. Podręczne natomiast były właśnie płodnymi kobietami, przeznaczonymi do tego by być zapładniane przez Komendantów (a więc wysoko postawionych ludzi w nowym reżimie), pełnić funkcje chodzącego inkubatora i rodzić im dzieci. I znowu to samo, tylko już u innego Komendanta, dopóki jeszcze mogą zachodzić w ciążę. Za wszelakie przewiny (takie jak czytanie – tak, czytanie w Gileadzie, było nielegalne, cudzołóstwo, należenie do ruchu oporu) Podręcznej groziły takie kary jak powieszenie lub zsyłka do Kolonii (gdzie głównie pracowało się przy sprzątaniu radioaktywnych odpadów, a więc szybko i w bólu się umierało).

Wyobraźcie sobie zatem życie w niesprecyzowanej przyszłości, w miejscu, gdzie nowa, ale silna, władza unieważniła wszystkie drugie i kolejne małżeństwa, związki nieformalne są zakazane, a dzieci pochodzące z obu tych nagle nielegalnych form pożycia odbiera się rodzicom, po czym takich rodziców się przymusem również rozdziela. Wyobraźcie sobie, że w tym miejscu kobietom zabroniono pracować i posiadać własne pieniądze, a zarówno mężczyznom jak i kobietom nie zezwala się na żadne współżycie seksualne, oprócz tego, które służy tylko prokreacji. Nie wolno czytać gazet (likwiduje się je), książek (masowe rewizje mieszkań i odbieranie oraz palenie takich rzeczy), nie wolno tańczyć ani słuchać jakiejkolwiek innej muzyki niż kościelna. W dawnych sklepikach są automaty modlitewne, a na murach cmentarza wiszą zwłoki naukowców, lekarzy i innych dysydentów. No i są Podręczne – grupa kobiet pozbawiona imion, nazywanych imieniem aktualnego właściciela, służących jedynie do reprodukcji, nie mających praw, głosu, niczego, a muszących brać udział w comiesięcznej ceremonii płodności polegającej na tym, że leżą na kolanach Żon Komendantów, mają podkasaną spódnicę, a Komendant z nimi spółkuje – totalnie upadlające. I przerażające, prawda?

Być może to wszystko nie dotyczy władzy. Może w gruncie rzeczy nie chodzi o to, kto ma kogo na własność, kto może komu co bezkarnie zrobić, włącznie z odebraniem życia. Może nawet nie chodzi o to, kto może siedzieć, a kto musi klęczeć, stać czy leżeć z rozłożonymi nogami. Może chodzi o to, kto może komu co zrobić i uzyskać przebaczenie. Nie mówcie mi, że w gruncie rzeczy to się sprowadza do tego samego.”

A to tylko fragment świata stworzonego przez Atwood z wycinków praktyk jakie od wieków w różnych miejscach na Ziemi działy się lub dzieją aktualnie. Fragment świata, w którym radykałowie religijni złapali za mordę społeczeństwo i przywrócili boski porządek. Fragment świata, w którym każdy ma swoje miejsce, nie ma żadnej wolności (nawet wolności wyboru), ale równocześnie nie ma pornomobilii (objazdowych burdeli), targowiska próżności i kultu ciała. Ze skrajności w skrajność – zastąpiono totalne zepsucie totalnym zamordyzmem. Jest to wizja przerażająca, zwłaszcza dla kobiet sprowadzonych do roli macic na nogach, naczyń do wypełnienia spermą i sprzętów gospodarstwa domowego. Żeby nie było – mężczyznom było w tym układzie niewiele lepiej, bo fakt, mieli władzę nad kobietami i tyle swobody, na ile reżim zezwalał, ale też nie mogli decydować o tym z kim i kiedy współżyją – poza tym, to żadna łaska być „dopuszczonym” do kobiety raz na miesiąc i tylko w celu spłodzenia dziecka, bez żadnej czułości, uczucia, urozmaicenia. A wszystko to w imię wiary, która przybrała skrajnie patologiczną formę, odzierającą ludzkość z człowieczeństwa, godności i honoru.

Po katastrofie zastrzelili prezydenta, z automatu skosili cały Kongres i wojsko ogłosiło stan wyjątkowy. A potem zwalili to na ekstremistów islamskich.
Zachować spokój – mówili w telewizji. - Panujemy nad sytuacją.
Osłupiałam. Wszyscy osłupieli. Nie mogliśmy uwierzyć. Żeby tak cały rząd... Jak oni się tam dostali? Jak to mogło się stać?
A doszło do tego kiedy zawiesili konstytucję. Powiedzieli, że to czasowe. Nawet nie było żadnych demonstracji. Ludzie siedzieli po domach i gapili się w telewizory, czekali na jakieś wskazówki. Nie było nawet żadnego konkretnego wroga, przeciw któremu można by się obrócić.”

Autorka mistrzowsko operuje piórem, ma piękny, precyzyjny styl i gdzieś tam spod spodu przebija fakt, że najpierw tworzyła poezję. Fabuła ma narrację pierwszoosobową, co jest rewelacyjnym zabiegiem, dzięki któremu poznajemy świetnie skonstruowane studium psychologiczne młodej kobiety postawionej w ekstremalnej sytuacji życiowej i to jak powoli daje się wchłonąć nowemu systemowi i powoli poddaje wszechobecnemu praniu mózgu.

Wiele już napisano o przesłaniu idącym z tej książki. Nie odkryję tu Ameryki, jeśli Wam napiszę, że jest to antyutopia, która miała być przestrogą przeciwko ekstremizmom religijnym, przeciwko państwom religijnym i odbieraniu podstawowych praw człowieka części lub wręcz całemu społeczeństwu. Przestrzega również przed biernością społeczeństwa, które skołowane i niezbyt świadome dobrowolnie zgadza się najpierw na odbieranie sobie praw pod pretekstem, że to dla ich dobra, bezpieczeństwa i w ogóle tymczasowo. Przede wszystkim wciąż razi jej aktualność, biorąc pod uwagę fakt, że pierwotnie wydana została w połowie lat 80 XX wieku, a krytycy wiążą ją z reakcją na rządy Ronalda Reagana, kiedy to próbowano ograniczać procesy emancypacyjne w USA. Obserwując aktualnie to, co się dzieje zarówno w Polsce, jak i na świecie, przeraża mnie fakt, że „Opowieść podręcznej” po tylu latach od stworzenia jest wciąż aktualna, że nadal musimy walczyć o pewne, wydawałoby się podstawowe, prawa do decydowania o sobie.

Pamiętajcie, „Nolite te bastardes carborundorum”, czyli „Nie daj się zgnębić sukinsynom”! Czego sobie i Wam życzę. Nie ocknijmy się z ręką głęboko w szambie.

Moja ocena: 9/10 – jest to jedna z tych książek, które naprawdę trzeba przeczytać.

Komentarze

  1. Koniecznie muszę przeczytać! Coraz więcej pozytywów słyszę na temat tej autorki, więc chyba wreszcie pora zapoznać się z jej powieściami :)
    Read With Passion

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto przeczytać po to, żeby samemu sobie wyrobić opinię. ;)

      Usuń
  2. O rety, świetna recenzja, gdybym książki nie znała, siegnęłabym po nią koniecznie. ;)
    Robi wrażenie, prawda? I chyba na Tobie zrobiła nawet większe niż na mnie. Choć nadal książka we mnie siedzi, a czytając Twoją recenzję, czułam podobne emocje jak wtedy, gdy sama pisałam swoją (podczas czytania były mniejsze emocje, zwielokrotniły się gdy pisałam).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zrobiła duże wrażenie właśnie przede wszystkim swoją aktualnością. Cieszę się, że w końcu udało mi się ją przeczytać, bo to jedna z tych, które zostają w człowieku na zawsze i trochę zmieniają jego postrzeganie rzeczywistości.

      Usuń
  3. Myślę, że to jedna z najciekawszych książek ostatnich miesięcy :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czasem warto sięgnąć po te modne w danym momencie książki;). Bardzo się cieszę, że o "Opowieści Podręcznej" jest nadal tak głośno. To powieść nie tylko doskonała, ale przede wszystkim przerażająco aktualna. Powinniśmy wyciągnąć z niej wnioski.

    OdpowiedzUsuń
  5. "Opowieść podręcznej" to ta część twórczości Margaret Atwood, po którą dopiero zamierzam sięgnąć. I już cieszę się na samą myśl, że będę obcować z tą książką. Dobrze, że utwór przeżywa drugą młodość, bowiem prawdziwe dobre tytuły zawsze są aktualne, co zresztą doskonale świadczy o niezmienności ludzkiej natury.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem szczerze, że chyba wolałabym, żeby akurat ta powieść nie była tak aktualna jak jest...

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Marina Abramović „Pokonać mur. Wspomnienia”.

Witajcie. 🙂 Dziś przychodzę do Was z recenzją autobiografii bardzo fascynującej osobowości. Kobiety, która z samego procesu powstawania sztuki stworzyła sztukę. Przy okazji bardzo inspirującej osoby. Ale nie przedłużajmy! Zapraszam do lektury. Tytuł: Pokonać mur. Wspomnienia. Tytuł oryginału: Walk Through Walls: A Memoir. Autor: Marina Abramović. Tłumaczenie: Magdalena Hermanowska, Anna Bernaczyk. Seria/cykl: Biografie i powieści biograficzne. Data wydania: 24 kwietnia 2018. Wydawnictwo: Rebis. Liczba stron: 432. Marina Abramović to serbska artystka performance, pisarka oraz reżyserka i producentka filmowa. Jej prace eksplorują body art, sztukę wytrzymałości i sztukę feministyczną, relacje pomiędzy performerem a publicznością, granice wytrzymałości ciała oraz możliwości umysłu ludzkiego. Jest aktywna artystycznie od ponad 40 lat i sama określa się mianem „babci performance'u”. Jest pionierką nowego pojęcia tożsamości poprzez angażowanie obserwatorów jej perfomance

Haruki Murakami „Norwegian Wood”.

Witajcie po (znowu dość długiej) przerwie. Wczesna wiosna to dla mnie zawsze idealna pora na czytanie prozy Murakamiego. Jest to ten moment w roku, kiedy najbardziej do mnie przemawia jego styl. Kojarzy mi się zawsze ze słonecznym albo szarawym wczesnowiosennym dniem, ale z takim jeszcze mroźnym powiewem wiatru. A także z krystalicznie czystym dźwiękiem fortepianu. Może to wynikać z okoliczności, w jakich po raz pierwszy zapoznawałam się z twórczością tego pisarza. Czy Wy też macie jakieś konkretne okoliczności okołopogodowe i okołopororoczne podczas których najbardziej Wam pasują powroty do dzieł Waszych ulubionych autorów? Dajcie znać w komentarzach w razie czego. 🙂 A ja zapraszam do recenzji i równocześnie przepraszam za pewną chaotyczność - jest to spowodowane tym, że o prozie Murakamiego bardzo trudno mi się pisze, bo bardzo mocno ją odczuwam. Tytuł: Norwegian Wood. Tytuł oryginału:  ノルウェーの森 (Noruwei-no mori). Autor: Haruki Murakami. Tłumaczenie: Anna Zielińska-Elliott,