Przejdź do głównej zawartości

Katja Kettu „Akuszerka”.

Witajcie.
Wracam do Was z nową recenzją na zakończenie wakacji. Tym razem powieść, wstrząsająca i w pewien sposób obrazoburcza. Przede wszystkim bardzo brutalna. Dzisiaj opowieść o Laponii i drugiej wojnie światowej i romansie, który nie powinien był zaistnieć. Ale bez obaw, nie będzie różowo i cukierkowo. Co to, to nie... Zapraszam do lektury recenzji.

Źródło: swiatksiazki.pl
Tytuł: Akuszerka.
Tytuł oryginału: Kätilö.
Autor: Katja Kettu.
Tłumaczenie: Bożena Kojro.
Seria/cykl: -.
Data wydania: 14 września 2016 (pierwotnie 2011).
Liczba stron: 328.

 Katja Kettu to współczesna, wielokrotnie nagradzana, fińska pisarka. Jest autorką powieści, felietonistką i reżyserką filmów animowanych. Jej dzieła przesycone są elementami tradycyjnego, czerpiącego z przyrody fińskiego mistycyzmu i bogactwem fińskich dialektów. Kettu umiejętnie snuje niezwykłe wątki, wykorzystując oryginalny, poetycki język. W swoim rodzinnym kraju wydała osiem książek, w Polsce, jak dotąd ukazały się jej dwie powieści: „Akuszerka” i „Ćma”.

W „Akuszerce” Kettu przenosi nas do Laponii w 1944 roku do Fiordu Martwego Człowieka nad Morzem Barentsa i niemieckiego obozu jenieckiego w Titowce w obwodzie murmańskim. Obie te lokalizacje, to zakątki na krańcach świata, zapomniane przez Boga i ludzi. Główna bohaterka, to wychowana w surowej laestadiańskiej (laestadian można porównać do takich skandynawskich amiszów) rodzinie dziewczyna o imieniu Krzywe Oko, którą pogardza otoczenie. Nie jest ładna, ani podobno płodna, ale wykonuje niezwykle ważny i potrzebny zawód – przyjmuje porody i leczy okolicznych mieszkańców, jest tytułową akuszerką. W tym czasie w Laponii pełno było Niemców, którzy prowadzili różne działania zwiadowcze w kierunku Rosji Radzieckiej. Krzywe Oko pewnego dnia, przypadkiem poznaje mężczyznę, Johannesa Angelhursta – przystojnego oficera, esesmana i fotografa wojennego. Przeszłość Johannesa w pewien sposób związana jest z Laponią, ale ma on również poważne luki w pamięci z okresu, kiedy przebywał w Babim Jarze na Ukrainie. Wspomnienia, które wyparł wtedy z pamięci nie dają mu spokoju w snach – dręczą go wizje masowych egzekucji i niepewność co do roli, jaką w tym wszystkim odegrał. Krzywe Oko zakochuje się w Johannesie i aby być blisko ukochanego, który budzi w niej zwierzęce pożądanie, zgłasza się na ochotnika do pracy w obozie jenieckim, gdzie Johannes ma do wykonania kolejne nieludzkie zadanie.

Opis tej książki może być mylący, ponieważ mimo wszystko sugeruje romans z wojną w tle, ale w stylu od jakiegoś czasu modnych i jednak lekkich romansów tego typu, takich jak na przykład „Jeździec miedziany”. Błąd. „Akuszerka” to powieść napisana w sposób bardzo naturalistyczny, brutalny, mroczny, zwierzęcy wręcz. Opisuje prawdziwy koszmar wojny i dwójkę ludzi, którą w tym koszmarze połączyło uczucie i chuć. Nie ma tu nawet przez chwilę żadnych promyków nadziei. To lektura dla osób o mocnych nerwach, ponieważ to, co serwuje nam w tej powieści Kettu, jest świetnym zobrazowaniem zezwierzęcenia. Trzeba wiele samozaparcia, żeby wgryźć się w losy głównych bohaterów, którzy musieli jakoś funkcjonować w tak trudnej rzeczywistości, a o pięknym życiu mogli tylko pomarzyć. W „Akuszerce” nie ma miejsca na sentymenty, marzenia i słodycz – wszystkie chwile kochanków otula zło, dominujące wtedy nad światem. Sama opowieść jest przedstawiona bez zachowania chronologii, co tym bardziej utrudnia lekturę, a samą historię można spokojnie ocenić dopiero po pewnej przerwie od jej przeczytania. Podobno historia opisana w tej książce jest na kanwie losów dziadków autorki.

„Akuszerka” to zatem opowieść o niemożliwym uczuciu, nie mającym prawa się narodzić i nie mającym racji bytu. To bardzo wymagająca lektura, napisana w wyjątkowo brutalny sposób i stylu, który razi, ale równocześnie doskonale odzwierciedla świat, w jakim jej bohaterom przyszło przeżywać swoje dni. Jest to zdecydowanie książka, która na długo zostanie w naszej pamięci, nawet jeśli sobie tego nie życzymy.

Była to dla mnie trudna przeprawa, bardzo długo czytałam tę powieść (ponad miesiąc) i musiałam ją sobie bardzo dawkować. Nie należę do osób bardzo wrażliwych na brutalne opisy, a przy tej lekturze jednak wielokrotnie potrafiło mnie zemdlić. Mimo wszystko uważam, że to książka bardzo wartościowa i po prostu dobra. Nie podoba mi się, ale jest świetna. Nie jest to lektura dla młodzieży zdecydowanie. Mimo wszystko uważam, że naprawdę jest warta podjęcia wyzwania i zagłębienia się w jej treść, żeby uświadomić sobie, jak wiele w nas wciąż zwierzęcia i jak bardzo potrafimy dążyć do samounicestwienia, nie zważając na ostrzeżenia.


Moja ocena: 8/10.

Komentarze

  1. Też nie jestem zbyt wrażliwa na brutalne opisy, ale skoro Ciebie zemdliło, to może mnie też tak ruszy... Ale do rzeczy: świetna recenzja. Sprawiłaś, że mam ogromną ochotę tę książkę przeczytać, ale zarazem bardzo boję się lektury. Niemniej zezwierzęcenie ludzi to temat, na który warto czytać, aby ciągle na nowo sobie uświadamiać, jak złe i okrutne ono jest. Generalnie nie lubię książek o II Wojnie Światowej (albo z jej motywem), mam nimi przesyt po liceum, a jednak po tę z wielką chęcią sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha! Ja też generalnie zazwyczaj nie czytuję książek o tematyce II wojny światowej, ponieważ (abstrahując już od ich jakości, która często jest słaba) też odczułam przesyt po szkole średniej. A jednak skrajne opinie o "Akuszerce" i jej cena w Biedronce jakiś czas temu mnie skusiły, żeby jednak się z nią zapoznać. Nie żałuję, bo książka choć mocna i szokująca (zwłaszcza wulgarnym językiem, ale nie tylko) to świetna. Jak to Kasik na moim fanpage'u napisała: "Czasami trzeba "dac sobie w twarz "taką lekturą, żeby przypomnieć sobie jak fajne mamy życie" - i jest w tym dużo prawdy. No i dziękuję za miłe słowa. :)

      Usuń
    2. No tak, jakość takich książek to kolejna sprawa. A Kasik rzeczywiście podsumowała tego typu książki bardzo celnie. :) Ach, chyba też widziałam ją w Biedronce! Że też jej wtedy nie kupiłam... :/

      Usuń
  2. Bardzo ciekawa recenzja, bardzo dobra. Rzadko kiedy czytam takie recenzje, a słowa "Nie podoba mi się, ale jest świetna" to opina, którą doskonale rozumiem, a bardzo bardzo rzadko widzę by ktokolwiek miał odwagę to napisać. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa. :) Napisałam po prostu jak to odczuwam. ;)

      Usuń
  3. Już od dawna mam ją w planach tylko jakoś zawsze mi nie po drodze. Teraz jednak mi o niej przypomniałaś i zapragnęłam ją przeczytać, chociaż trochę się obawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest bardzo mocna i może męczyć, więc proponuję ją sobie dawkować, w ten sposób możliwe, że dotrwasz do końca, bo się nie zamęczysz nią. ;)

      Usuń
  4. Książka bardzo mnie zaciekawiła, jednak muszę wybrać dla niej odpowiednią chwilę. Trudnych lektur nie powinno czytać się z doskoku, tylko w pełnym skupieniu. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na tę powieść trzeba się faktycznie nastawić, bo z doskoku to można się tylko zniechęcić i od razu rzucić ją w kąt. A pomimo brutalności i wulgarności to naprawdę dobra powieść. :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Marina Abramović „Pokonać mur. Wspomnienia”.

Witajcie. 🙂 Dziś przychodzę do Was z recenzją autobiografii bardzo fascynującej osobowości. Kobiety, która z samego procesu powstawania sztuki stworzyła sztukę. Przy okazji bardzo inspirującej osoby. Ale nie przedłużajmy! Zapraszam do lektury. Tytuł: Pokonać mur. Wspomnienia. Tytuł oryginału: Walk Through Walls: A Memoir. Autor: Marina Abramović. Tłumaczenie: Magdalena Hermanowska, Anna Bernaczyk. Seria/cykl: Biografie i powieści biograficzne. Data wydania: 24 kwietnia 2018. Wydawnictwo: Rebis. Liczba stron: 432. Marina Abramović to serbska artystka performance, pisarka oraz reżyserka i producentka filmowa. Jej prace eksplorują body art, sztukę wytrzymałości i sztukę feministyczną, relacje pomiędzy performerem a publicznością, granice wytrzymałości ciała oraz możliwości umysłu ludzkiego. Jest aktywna artystycznie od ponad 40 lat i sama określa się mianem „babci performance'u”. Jest pionierką nowego pojęcia tożsamości poprzez angażowanie obserwatorów jej perfomance

Haruki Murakami „Norwegian Wood”.

Witajcie po (znowu dość długiej) przerwie. Wczesna wiosna to dla mnie zawsze idealna pora na czytanie prozy Murakamiego. Jest to ten moment w roku, kiedy najbardziej do mnie przemawia jego styl. Kojarzy mi się zawsze ze słonecznym albo szarawym wczesnowiosennym dniem, ale z takim jeszcze mroźnym powiewem wiatru. A także z krystalicznie czystym dźwiękiem fortepianu. Może to wynikać z okoliczności, w jakich po raz pierwszy zapoznawałam się z twórczością tego pisarza. Czy Wy też macie jakieś konkretne okoliczności okołopogodowe i okołopororoczne podczas których najbardziej Wam pasują powroty do dzieł Waszych ulubionych autorów? Dajcie znać w komentarzach w razie czego. 🙂 A ja zapraszam do recenzji i równocześnie przepraszam za pewną chaotyczność - jest to spowodowane tym, że o prozie Murakamiego bardzo trudno mi się pisze, bo bardzo mocno ją odczuwam. Tytuł: Norwegian Wood. Tytuł oryginału:  ノルウェーの森 (Noruwei-no mori). Autor: Haruki Murakami. Tłumaczenie: Anna Zielińska-Elliott,